Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc padłem w łzach do ludzkich stóp,
O uścisk prosząc bratni,
Pobladła skroń: tłum wskazał grób
„Z szalonych — tyś ostatni.”

Chwycił mnie świat w objęcia swe,
W żelazne okuł pęta
I nowe wciąż rozkosze śle
I o mnie, ach! pamięta.
A jednak choć w upojeń mgle
Z otchłani ciemnej kału,
W tęsknoty łzach duch mój się rwie
Do krain ideału...

Na niebios tle zgasł płomień zórz,
Żałośniej ptaszę śpiewa,
Pozmrażał chłód sukienki róż,
Ustroił śniegiem drzewa.
I kryje się w ponury mrok
Świetlanych snów kraina,
Potoki łez zalały wzrok;
Upadnę! — czyja wina?





NA DZIEŃ ZADUSZNY.




Na ciche groby pada mgła
Ponura mgła jesieni,
Smętne „requiem” w górze drga,
W ponurej mknie przestrzeni.
Na ziemi zwiędły leży liść
Z pożółkłą różą zmiętą —