Wzroki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wzroki |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zawziętość greckie dwie rzeczpospolite
Przeciwko sobie zbroiła kryjomo.
Dzień w dzień od bramy wieści rozmaite
Leciały w miasto przed rzeszą ruchomą,
Niewiastom strasznie szeptały do ucha,
Mężom poważnie mówiły do ducha,
Młodzieńców brały za ramiona twarde
I potrącały w biodra przepasane.
Jak gdy kto budzi śpiącego, lub wzgardę,
Lub nowej zbroi chrzęsty mu nieznane.
Że jednak wszelki, kto tylko mógł w mieście.
Broń musiał imać, zaś obywateli
Nie było więcej z tej strony nad dwieście,
I skąpić mężów, ile można, chcieli;
Więc, by przedwstępnie zbadać przeciwnika,
Żal było kogo wysyłać z falangi[1].
A starcy, wszedłszy w Fortuny krużganki,
Zawotowali, że nie trza języka.
Że pierwszy lirnik, wchodzący przez bramę,
Usługę odda niepodłej tęż samę.
Słowo zaś takie z świątyni Fortuny
Gdy obwołane jest, tedy spokojnie
Spać możesz. Choćby w łoże twe pioruny
Biły, tarcz z mieczem prawiła o wojnie, —
Białemi jagniąt okrywszy się runy,
Ty śpij, ani się zrywaj nieprzystojnie.
Powagę przeto z bogów wziąwszy słowa,
Czekano w bramie, która jest wschodowa,
A Dedal[2] jeszcze, starego zakonu
Mistrz, wyrył nad nią lwa z Pentelikonu[3]
Tam dobę jedną lirnika czekano,
Tam dobę drugą czekano o świcie,
W dzień trzeci rapsod zdala usłyszano.
A ciemny lirnik szedł, wiodło go dziécię.
Mianoż się spytać, co widział po drodze
I męża ile nieprzyjaciel liczy?...
Spytano — senat nakazywał srodze —
Spytano... «Lud jest», odrzekł, «niewolniczy,
Mężów — dziesiątek» i, rzekłszy te słowa,
Rapsodu w myśli narządzał zerwanie.
A dwieście Greków tak prędko, jak mowa,
Przeciwnikowi biegło na spotkanie.
I dnia owego, nim zapadło słońce,
Tysiąc na placu trupem położono,
I miasto wzięto, i wysłano gońce
Za starcem, aż go wreszcie znaleziono.
Tego więc pytać poczęto na nowo,
Ile się zmylił w nieprzyjaciół cenie.
«Wcale!» — rzekł — «bowiem śpiewałem im słowo
Wielkie, i wielkie miałem był natchnienie.
Słyszeli wszyscy siłę, głos, rym, wątek,
Dałem im wreszcie chwilę na milczenie,
I wziąłem za to oklasków dziesiątek...
Wy, co wzrok macie, w tem zawsze błądzicie,
Że nic stąd tylko na świecie otucha,
Niepomni o tem, że to wy widzicie.
Zrachujcie trupy — ja zliczyłem ducha».