Przejdź do zawartości

Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Ósma/Rozdział V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Ósma
Rozdział Rozdział V
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Ósma
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

ROZDZIAŁ V.
Zły nałóg jego życia był mu do nawrócenia się główną przeszkodą.

Kiedy mi twój sługa Symplicyan opowiadał to wielkie zdarzenie o Wiktorynie, żywo zapaliłem się pochopem do naśladowania tak budującego przykładu; bo ten był opowiadającego zamiar. A gdy dodał że za czasów Juliana cesarza, jego edyktem zabroniono Chrześcianom nauczać literatury i sztuki wymowy, Wiktoryn został posłuszny temu prawu, i wolał opuścić raczéj wymowną szkołę, niżeli słowo twoje „którém języki niemowląt czynisz wymowne[1]“ nie tyle wydawał mi się mężnym, ile szczęśliwym, że taką znalazł sposobność odpoczynku, w którym się cały tobie poświęcił.
Do takiego to odpoczynku wzdychałem, skrępowany nie cudzéj ręki więzami, lecz méj własnéj woli kajdanami. Szatan trzymał w swoich ręku moję wolę, i z niéj ukuł mi łańcuch, którymi mnie mocno związał. Bo z przewrotnéj woli rodzi się uparta namiętność; z dogadzania namiętności rośnie nałożny zwyczaj, a pobłażaniem zwyczajowi dojrzewa konieczna potrzeba. Te to węzły nieprawości, były jako nawzajem pospajane ogniwa łańcucha, którym otoczyła mnie twarda niewola. Wszakże nowa wola, która się niedawno we mnie zjawiła, abym tobie darmo i wiernie służył, ciebie wzywał Boże, jedyna i prawdziwa roskoszy: jeszcze nie była dość silną do pokonania siły, dawnéj i przez tyle lat zastarzałéj méj woli. Tak więc dwie moje wole, jedna dawna druga nowa, tamta cielesna ta zaś duchowna, srogą pomiędzy sobą wiodły walkę, a ta niezgoda ich, duszę moję rozpraszała.
Tym tedy sposobem przez własne moje doświadczenie zrozumiałem dawniéj czytane słowa, jak to: ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału![2]. Byłem wprawdzie za tą i ową stroną, więcéj mnie było za tém, com w sobie kochał, aniżeli za tém, com w sobie ganił; za tém com ganił już prawie nie byłem, bom to powiększéj części mimowolnie znosił, niżelim dobrowolnie działał. A jednak mój nałóg przeze mnie, do zaciętéj walki przeciw mnie był przysposobiony, ponieważ moja wola, gdziem nie chciał tam mnie przywiodła. Jakimże więc prawem przeciwić się mógłem sprawiedliwéj karze tuż za grzéchem moim idącéj?
Nie miała już wtedy miejsca ta wymówka, wedle któréj dla tego zdawało mi się przedtém rzeczą niepodobną, abym pogardził światem a tobie samemu służył: że w pośród moich wątpliwości nie zajaśniała mi jeszcze pewność prawdy. Jużem w ten czas o prawdzie był upewniony, ale z ziemskością jeszcze uwikłany, na twój żołd przejść nie chciałem, i tylem się lękał wybawienia z przeszkód, ile ich niewoli lękać mi się należało.
„Tak tedy brzemie świata, jakby słodkie we śnie omdlenie, ciążyło na mnie, a rozmyślania, którem podnosił ku tobie, podobne były usiłowaniom człowieka, który chce obudzić się, ale głębokością twardego snu przewyższony, znowu się weń zanurza. A jako nikogo nie ma, coby sobie zawsze spać życzył, i zdrowy rozum, według powszechnéj zgody, czuwanie przekładać doradza (ale człowiek często ociąga się ztrząsnąć z siebie to jarzmo snu, jeżeli ciężka gnuśność jego członki nabawia, a jednak obmierzłość snu ustępuje przyjemności jaką w nim znajduje, chociaż godzina wstania nadeszła): tak niemniéj nie wątpiłem, że to daleko jest lepiéj, abym zupełnie oddał się twéj miłości, aniżeli méj żądzy hołdował. Podobała mi się piérwsza uwaga, lecz nie zwyciężała, polubiłem drugą, zostałem zwyciężony. I nie wiedziałem już, co odpowiedzieć na twoje słowa: „ocuć się który spisz, i powstań z martwych a Chrystus cię oświeci[3].“ Otoczyłeś mnie Boże zewsząd widocznemi świadectwy; a jasną prawdą przekonany, nie miałem czém wymówić się przed tobą, jedynie pełnemi niedbalstwa i gnusności jakby przez sen wyrazami: zaraz, za chwilkę, dozwól jeszcze trochę; lecz niestety! to zaraz i za chwilkę, zamieniło się w nigdy: a dozwól jeszcze trochę, zawsze trwało.
Na próżno „rozmiłowałem się w prawie twojém według wewnętrznego człowieka, ponieważ inne prawo w ciele mojem walczyło przeciwko prawu mojego umysłu, i podawało mnie w niewolę prawu grzéchu, które w członkach moich było[4].“ Bo prawo grzéchu jest gwałt nałogu, który ciągnie umysł człowieka i trzyma go nawet mimo chęci, lecz słusznie, ile mu wola bez oporu, opanować się dozwala. „Któż mnie nieszczęsnego człowieka wybawi od ciała téj śmierci, jeżeli nie łaska twoja przez Jezusa Chrystusa Pana naszego[5]







  1. Księ. mądr. 10, 21.
  2. Gal. 5, 17.
  3. Efes. 5, 14.
  4. Rzym. 7, 22.
  5. 23, 24.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.