Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZEDMOWA.

Imię Autora daie mi Prawo, abym nudził Czytelnika iak mi ſię podoba; dla tego zaczynam od Przedmowy, bo ta, iak poſpolicie bywa nie maiąc żadnego związku z Piſmem, które poprzedza może być tym nudnieyſzą, im dłużey ſię znią rozciągnę.
Prawda, iż przedtym inny był zamiar piſzących Xiążki, ale ponieważ ſię odmienił Czytelnik, nic dziwnego, iż i Autorowie inaczey myśleć zaczęli.
Niż naſtał zwyczay, aby uchodzić za Człowieka maiącego powſzechną Naukę, może mniey czytano, ale gruntowniey; Każdy pomału właśnie iak po ſtopniach nabywał Wiadomość; Teraz Młodzież znalazła krótſzą iakąś drogę; Dla tego też na mieyſce dobrych Autorow naſtali Autorowie: Słownikow, Zbiorow, i Formularzow.
Oświecenie Wieku, którym ſię ſzczycimy ieſt przyczyną, iż nic nas tak nie obchodzi, iak hańba wyznać nieumieiętność milczeniem. Dla tego każdy śmiało rozprawia o tym, czego nawet nie umie; A wielomówſtwo będąc dawniey przywarą, teraz, iak naſtały nudne poſiedzenia uchodzi czaſem za przymiot Człowieka rozumnego.
Słyſząc iak każdy decyduie o wſzyſtkim, powinſzować by trzeba Rodzaiowi Ludzkiemu, iż nie ma iuż nic, co by było przed nim ukryte. Filozofowie dziſieyſi znaią wſzyſtkie ſkrytości Natury. Matematycy liczą proſzki, które ſkładaią Ziemię. Aſtronomowie mierzą na cale wielkość Planet, i ich odległość. Politycy przewiduią na kilka Wieków przyſzłe odmiany w Kraiach. Hiſtorycy z łatwością czytaią zatarte haraktery Starożytności. Doktorowie umieią leczyć wſzyſtkie choroby; A nie ma nikogo aby wyznał z Sokrateſem że nic nie umie.
Lubiemy ſię pochwalić, i to ieſt wadą powſzechną wſzyſtkich Oſób i każdego Wieku, z tą tylko różnicą, iż dawniey każdy ſam ſię chwalił, my zaś przez ſkromność znaleźliśmy inny ſpoſób, zaczynaiąc pochwałę przymiotow naſzych od Krytyki cudzych niedoſkonałości.
Przedtym Autor ieżeli wypracował Dzieło, mógł być pewny że ie każdy pochwali. Wieku naſzego Czytelnik wprzód iuż oświecony niż nabył światła czytaniem tym tylko końcem bierze Xiążkę, aby ganiąc to, co inſi chwalą, dał poznać każdemu, że ma wzrok tak delikatny, iż w ſłońcu nawet plam doſtrzegać potrafi. Winſzuię mu, iż ma pole popiſania ſię z rozumem, ale to przydam na pociechę piſzących, iż póki ſię nie powiękſzy liczba rozſądnych, a nie zmnieyſzy Mędrków, póty ludzie dziwić ſię będą ſobie, lub ganić bez przyczyny.
Jeżeli iednak każdy chce ſię dowiedzieć co o nim ſądzą rozumni może zbierać głoſy; Ale iak w Rządzie Politycznym wielość, tak tu mnieyfza liczba decydować powinna.
Niepewność iakim ſercem przyimie każdy Czytelnik pracę piſzącego dała może początek Przedmowom, których przedtym nie znano. Z tąd zrzodło niewyczerpanych Materyi, częścią pochwał właſnych, częścią ſkromnego wyznania, częścią oſtrzeżenia i rady, częścią nakoniec ſamego zwyczaiu, aby Xiążka nie była bez Przedmowy.
Każdy Autor przywiązany do płodu rozumu ſwego chwali go, iak Oyciec Dziecię z dowcipu w przod ieſzcze niż gadać zaczyna. To prawda iż mnie ſamego nikt by nie namówił, abym ganił w Przedmowie to, com napiſał w Xiążce. Owſzem kontent będąc z ſiebie, żem ſię zdobył na nowy produkt rozumu, nie uwierzyłbym nawet, gdyby mi powiadano, że bez moiey Xiążki obſzedł by ſię Czytelnik.
A ieżeli przez ſkromność nie każę ſobie dziękować za to żem ieſt Autorem, pochwalić ſię iednak mogę, iż mimo Prawa, które mam, abym nudził Czytelnika, ſtarałem ſię ilem mógł, abym go zabawił. Być to może, iż zwyczaiem Wſpółkolegów moich mnieyſzych Autorów nie dotrzymam tey obietnicy; Ale Czytelnik nauczy ſię z częſtſzego doświadczenia, iż tyle ma ufać Przedmowom, ile Teatralnym Affiſzom, które obiecuią Publiczności że ſię dobrze zabawi, a częſtokroć cała uciecha kończy ſię na tym, iż ſię naziewa za ſwoie pieniądze.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.