Wojna a zbrodnia/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leon Wachholz
Tytuł Wojna a zbrodnia
Podtytuł Studjum kryminologiczne
Pochodzenie Przegląd Współczesny, 1922, nr 3
Data wyd. 1922
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV

Wszelka profilaktyka jest zadaniem trudnem i nie zawsze wiodącem do zupełnych, dodatnich wyników. W każdym razie wymaga ona długiego czasu i celowego działania. Chcąc zapobiec rozwielmożnieniu się zbrodni w czasach wojennych, trzeba działanie profilaktyczne rozpocząć już w czasach pokoju. Działanie to winno polegać na szerzeniu zasad etycznych w szerokich masach ludności a przedewszystkiem między młodzieżą. Młodzież, ten najdroższy skarb społeczeństw, winno się pieczołowicie strzec przed wpływami, trującymi jej duszę. Jak mało w tej mierze starania! Teatry, a w wyższym stopniu kinoteatry sączą niemal codziennie jad moralnego zepsucia w umysły młodzieży przez apoteozę zbrodni, a ani nadzór domowy ani publiczny nie zabiega, aby na widowiska takie nie zezwolić. Dopełnia miary lektura złych książek, rozbudzających nieosiągalne w drodze uczciwej pożądania, podniecających seksualizm, wielbiących i podnoszących do ideału świat zbrodni. Tak pewna młoda służąca dopuszcza się kradzieży biżuterji pod wpływem lektury jednej niezwykle poczytnej powieści, bo sądzi, że z tą ozdobą zwróci na siebie łatwo uwagę jakiegoś krezusa, który ją pojmie za żonę i otoczy przepychem w rodzaju fortepianu z lapis-lazuli o klawiszach z perłowej konchy! A już nie tylko lektura zwłaszcza lichych powieści kryminalnej lub zmysłowej treści, lecz lektura obszernych sprawozdań z sali sądowej, zamieszczanych w prasie codziennej, zwłaszcza brukowej, w dodatku ilustrowanych podobiznami zbrodniarzy czyni między młodzieżą istotne moralne spustoszenia[1]. Niekrytyczny umysł młodzieńczy rychło zapomina o różnicy między podobizną ludzi zasłużonych w swem społeczeństwie lub nawet dla całej ludzkości a podobizną pierwszego lepszego, osławionego zbrodniarza, np. sinobrodego Landru, i uważa ich z łatwością za równych tamtym sławą a może i zasługą.
Dziwnem zaiste jest społeczeństwo ludzkie a nawet ta jego część, która się mieni inteligencją. I jej nie pociąga np. cichy uczony, który trudem swym bezmiernym a nieraz i narażaniem swego życia zdobywa dla ludzkości coraz pewniejsze, coraz lepsze warunki bytu, natomiast aktor, akrobata, siłacz i t. p. zdobywają sobie przebojem sławę, uznanie i wdzięczność tłumu. Kiedy na kilka lat przed wybuchem wojny zmarł wybitny aktor teatru nadwornego w Wiedniu, Kainz, cała prasa niemiecka a po części i nasza przez szereg tygodni omawiała jego talent i aktorskie zasługi. O Robercie Kochu, który przez swe odkrycia na polu patogenezy gruźlicy i cholery azjatyckiej zasłużył się ludzkości wieczyście, zmarłym w tymże samym czasie, przyniosła prasa tylko krótkie wzmianki, jednę z nich popartą podobizną, lecz niestety przez pośpiech nie Kocha! Lekceważenie ludzi w istocie dla ludzkości zasłużonych, nie wysuwanie ich życia i pracy za wzór do naśladowania przez młodzież, musi w niej obudzić pogardę dla istotnych ideałów, chroniących od upadku na śliskiej drodze życia. Państwo i rodzina winny imać się energicznie tego dzieła, którego zadaniem ochrona młodzieży przed moralnem zepsuciem. Poza młodzieżą należy chronić także starszych od wpływów niemoralnych. Wpływy te stają się tem skuteczniejsze, im jednostka dana więcej jest wrażliwą na przykład zły. Nie tu miejsce rozwodzić się nad wpływem suggestji, która rodzi w umysłach niezrównoważonych tak łatwo naśladowanie tego, co przewrotne. Spełnienie tych zadań dziś jest trudniejsze niż kiedykolwiek, bo istotna kultura gubi się jak wątły strumyk w namulisku, bo jej kapłani musieli się ukryć jak ongi w średniowieczu w ustronnych celach, zwanych salą szkolną lub pracownią, które nie wywierają żadnego uroku a skąd głos ostrzegawczy tłumów nie dochodzi. Ci zaś, co mają siłę, milczą. Można powiedzieć za Goethem:

Świat jest zniszczony w swej połowie,
Bo nikt nie karze zła, swawoli;
A chociaż w świecie są królowie,
Ich to nie ziębi, ani boli“.

Od profilaktyki przechodząc do sposobów leczenia, musi się przyznać, że dotychczasowe zasady walki z przestępstwem dawno już zawiodły oczekiwania a zwłaszcza już dziś, gdy przestępstwa rozlały się tak szeroką strugą. Czy można np. wierzyć w skuteczność kary pieniężnej za lichwę lub paskarstwo? Wszak grzywnę uiszczoną odbierze przestępca niebawem ze sutą nawiązką, ale uczyni to ostrożniej. Kara musi dotykać dotkliwie, aby zaś mogła, musi trafiać w miejsca tkliwe. Skoro te zaś są u różnych przestępców różne, kara musi być stosowana indywidualnie. Ani założenie kary ani jej jakość nie mogą być szablonowe, bo szablon spływa zawsze po wierzchu, a mówiąc za Rejem:

Próżno z wierzchu kąpiesz ciało,
Jeślić wewnątrz co przywrzało“.

Kara powinna być środkiem, który zabezpiecza społeczeństwo przed przestępstwem, jak dezynfekcja i izolacja przed pomorami; powinna być środkiem leczniczym, starannie dobranym, prawda że przykrym, ale żadnemu z lekarzy nie udało się podać sposobów, przyjemnego leczenia, o którem marzył na przeszło sto lat przed Chrystusem Asklepiades z Bitynji. Lekarzem przestępstw jest sędzia. Powinien on pamiętać, że lekarz sumienny nie waha się użyć najboleśniejszego zabiegu, jeżeli ten może posłużyć do przywrócenia zdrowia lub do zachowania życia. Jak lekarz dopuszcza się karygodnego zaniedbania, gdy zabiegu wskazanego nie zastosuje, tak też — jak mówi Goethe —

I sędzia, który nie karze,
Ze zbrodniarzami w rząd się stawia“.

Zakończyć mogę powyższe uwagi znowu słowami Goethego:

Mój obraz czarny; chciałbym raczej,
Aby przedstawiał się inaczej...
Kto raz z wyżyny sądzi nasze kraje,
To mu się wszystko strasznym snem wydaje,
Gdyż tu potworność w potworności wkracza,
Prawo w bezprawie prawnie się wypacza
I świat obłędnych pomyłek roztacza“.









  1. Por. Hellwig: Schundliteratur ais Verbrecheranreiz. Archiv für Kriminologie 1918. t. 69.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leon Wachholz.