Wojna a zbrodnia/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leon Wachholz
Tytuł Wojna a zbrodnia
Podtytuł Studjum kryminologiczne
Pochodzenie Przegląd Współczesny, 1922, nr 3
Data wyd. 1922
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LEON WACHHOLZ
WOJNA A ZBRODNIA
STUDJUM KRYMINOLOGICZNE

Warto chociażby raz przez chwilę jedną
Położyć palce na dusz ludzkich ranie...
Asnyk

Wielka wojna wstrząsnęła ludzkością do głębi i wywołała przewrót we wszystkich przejawach jej życia. Jednym z najważniejszych a zarazem jednym z najdotkliwszych jest przewrót w zakresie poczucia moralnego. Bezcenny ten skarb, wymagający do swego rozwoju ładu społecznego jak roślina cieplarniana ciepła, nie tylko nie mógł się wśród zamętu wojennego dalej rozwijać, lecz musiał w miarę trwania wojny, jako negacji swej, kurczyć się i topnieć. Huragan wojenny musiał uszkodzić to poczucie szczególnie tam, gdzie ono stanowiło tylko delikatny i powierzchowny nalot, i musiał wydobyć na wierzch, jak burza morska twory głębinowe, najniższe instynkty, dotąd zazdrośnie chowane na dnie dusz. Jako lekarz sądowy zdawałem sobie sprawę z tego, że wojna, niszcząc „porządek święty, zdrój szczęśliwości“, jak mówi poeta, musi wydać „hasło gwałtu i rozboju“, musi dać się rozbujać tej trującej roślinie, której miano: zbrodnia. To też od pierwszej chwili rozpętania się wojny śledziłem bacznie statystykę zbrodni, o ile ona dostawała się w ręce karzącej sprawiedliwości, aby móc się realnie przekonać, czy i w jaki sposób wojna oddziaływa na zjawisko zbrodni, pojętej ogólnie tj. jako przestępstwo. Pracę umożliwił mi dziennik prowadzony dokładnie przez lekarzy-znawców sądu okręgowego karnego od lat z górą 16 a mieszczący krótkie lecz treściwe zapiski dochodzeń karnych, które z istoty swej wymagały wyjaśnienia lekarskiego. Wsparty temi danemi z rzeczonego dziennika, postanowiłem rozpatrzeć kilka zagadnień, jakie mi się nasunęły w ścisłym związku z tematem zasadniczym. Zagadnienia te ujmuję w następujące pytania:
1) Czy wojna światowa wpłynęła wogóle na częstość zbrodni?
2) Czy wpłynęła na jej jakość, t. j. czy nie zmieniła częstości poszczególnych rodzajów przestępstwa, wzmagając częstość jednych, a obniżając częstość drugich, rozumie się samo przez się w porównaniu z odnośnym stanem przedwojennym?
3) Czy ewentualnie stwierdzony wzrost częstości przestępstw jest bezpośrednim, czy tylko pośrednim następstwem wojny; w tym zaś ostatnim razie, jakie czynniki pośredniczą w tym względzie?
4) Wreszcie, czem możnaby w przyszłości zapobiec ujemnemu wpływowi wojny na zjawisko zbrodni?

I

Odpowiedź na pytanie pierwsze nie nastręcza trudności. Opieram ją, jak i odpowiedzi na pytania dalsze, na liczbach agendy sądu okręgowego karnego w Krakowie z 8 lat, tj. od r. 1913 do 1920. Otóż w tym okresie czasu przeprowadzono ogółem 46.991 dochodzeń, tj.

r.  1913 dochodzeń  5172 
„  1914 4250
„  1915 4568
„  1916 3007
„  1917 4691
„  1918 7206
„  1919 9182
„  1920 8915
    zatem razem   46.991.

Zestawienie powyższe stwierdza więc zrazu spadek częstości przestępstw, będących przedmiotem dochodzenia sądowego, a następnie wzrost tej częstości. Spadek liczby dochodzeń a więc i przestępstw, którego maksimum przypada na rok 1916 a więc trzeci trwania wojny, tłumaczy się dla Krakowa raz powołaniem do szeregów dużej części ludności męskiej w sile wieku, która dostarcza zwykłego kontyngenty przestępców, powtóre kilkakrotną ewakuacją miasta ze znacznej części ludności cywilnej wobec oblężenia, grożącego miastu jako twierdzy, wreszcie zajęciem czasowem niemal całej b. Galicji wraz ze znaczną częścią samego powiatu krakowskiego przez nieprzyjaciela. Rok 1916 jest przełomowym, wykazuje bowiem najniższą liczbę badanych przestępstw, wynoszącą bezmała połowę liczby przestępstw, które były przedmiotem dochodzeń w r. 1913, tj. w ostatnim roku przedwojennym. Za przyczynę, która wywołała w r. 1916 najwyższy spadek liczby przestępstw, pomimo że w tymże roku teatr wojny oddalił się już daleko na wschód i że już powrót i dostęp do miasta były ludności ułatwione, należy uważać ostre pobory mężczyzn do 50 roku życia włącznie, wobec których ostała się w stanie cywilnym zbyt mała ich liczba, na dobitek podeszła wiekiem, tem samem mniej już pochopna do przestępstw. W roku następnym tj. w 1917 wzrost liczby przestępstw, rozpatrywanych przez sąd, wynosi z górą 50% liczby ich z r. 1916, w latach zaś następnych, tj. w r. 1918, 1919 i 1920, liczba ich dochodzi do podwójnej niemal liczby ich z r. 1913, tj. ostatniego roku przedwojennego. Ten nagły i tak znaczny wzrost częstości przestępstw, przewyższający wielokrotnie coroczną zwyżkę częstości przestępstw w latach przedwojennych, nie daje się niczem innem wytłumaczyć, jak tylko rozszerzeniem się deprawacji etycznej wśród ludności wskutek długiej wojny. Deprawacja ta jest zrozumiała i dlatego społeczeństwo szybko i łatwo się z nią pogodziło. O rozbójnictwie i bandytyzmie mówiło się w czasach przedwojennych jako o zdarzeniach dawno minionej przeszłości, możliwych tylko w społeczeństwach bardzo pierwotnych, tymczasem teraz są one zjawiskiem codziennem i nieuderzającem. Dawniej samo ogłoszenie a nie wykonanie wyroku śmierci wywoływało uczucie grozy, obecnie rozstrzeliwania z mocy wyroku sądów doraźnych przyjmuje się do wiadomości z uczuciem ulgi. Człowiek, któremu na frontach kazano zabijać i rabować i za to nieraz go odznaczano, nie mógł łatwo pogodzić się z myślą zaprzestania tych czynów po powrocie do swego domowego zacisza, zwłaszcza gdy miał naturę pierwotną i gdy musiał teraz starać się o zapewnienie sobie najkonieczniejszych środków do życia. Ta ostatnia okoliczność skłania człowieka, odwykłego w szeregach od produktywnej pracy, do kradzieży. Zwyżka ciągła cen za towary, których zapas szybko się wyczerpuje, produkcja maleje a zapotrzebowanie wzrasta, obudzą w człowieku afekt chciwości i czyni zeń oszusta, paskarza (prawie że nowy, przez wojnę zrodzony rodzaj przestępcy) i lichwiarza, pozostawiającego daleko za sobą w tyle potulnego lichwiarza z okresu przedwojennego. Węzły podstawowe dla społeczeństw, na których opierają się małżeństwo i rodzina, rozluźniają się znacznie przez rozdział, trwający w razie dostania się do niewoli np. męża, ojca lub brata, przez czas dłuższy. Na tem tle wyrasta wiarołomstwo, cudzołóstwo, mężobójstwo a nawet morderstwo własnych rodziców. Tak więc wojna wywiera niewątpliwy wpływ na częstość a nawet na formę zbrodni.

II

Celem rozwiązania zagadnienia drugiego, należałoby wszystkie przestępstwa, których ogólną liczbę za czas od r. 1913 do 1920 podałem poprzednio, rozdzielić na grupy wedle ich rodzaju. Możnaby tego dokonać tylko pracą zbiorową. W braku jej ograniczam się do rozpatrzenia tylko tych przestępstw z liczby ich ogólnej podanej poprzednio, przy których dochodzeniu było konieczne współdziałanie lekarzy-znawców. Do nich należą przypadki przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia, nadto także przypadki przestępstw innego rodzaju, w których zachodziła potrzeba badania stanu umysłowego ich sprawców. Stosunek liczbowy przestępstw, rozpatrywanych przy udziale lekarzy-znawców, do ogólnej ilości przestępstw, któremi się sąd zajmował, wykazuje, że pierwszy ich rodzaj w r. 1913 stanowił ¼ część ogólnej ich liczby, w r. 1914 — ⅕ w r. 1915 — ⅒, w r. 1916 — ⅕, w r. 1917 — ⅑, w r. 1918 — ⅟17, w r. 1919 — ⅟15, w r. 1920 — ⅟19.
Powyższe zestawienie wykazuje dowodnie, że częstość poszczególnych przestępstw doznała w latach wojennych wybitnej zmiany. Liczba dochodzeń, wymagających pomocy lekarza-znawcy, w niej przeważająca część dochodzeń w sprawach przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia, maleje stale od pierwszego roku wojny i to tak dalece, że gdy w r. 1913 ilość tych dochodzeń stanowiła ¼ część wszystkich dochodzeń karnych, to ilość ich w r. 1920 odpowiadała już ⅟19 części wszystkich dochodzeń. Tylko rok 1916 wykazuje ich znaczną, lecz przemijającą zwyżkę. Zmniejszenie się liczby przestępstw, rozpatrywanych z udziałem lekarzy-znawców, i stosunku tych przestępstw do ich liczby ogólnej nie tłumaczy wyłącznie tylko ta okoliczność, że z chwilą powołania pod broń znacznej części mężczyzn młodych, a więc i krewkich, musiała zmaleć liczba przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia. Ważniejszą przyczyną tego zmniejszenia się stosunku przestępstw przeciw zdrowiu i życiu do liczby ogólnej przestępstw, rozpatrywanych przez sąd, jest począwszy od r. 1917 szybkie i niezwykłe wzrastanie ilości przestępstw, których osądzenie nie wymagało udziału znawców lekarskich. Temi zaś przestępstwami są kradzież, rabunek, oszustwo i lichwa, słowem przestępstwa, które kierują się przeciw własności, a do których popełnienia nie jest tak bardzo potrzebna krew młoda i gorąca. Tak więc ze stwierdzonego ten zestawieniem malenia stosunku ilości przestępstw, rozpatrywanych z pomocą znawców lekarskich, do ogólnej ilości przestępstw, rozpatrywanych od r. 1917 przez sąd, wynika, że wśród długiego trwania wojny przestępstwa przeciw zdrowiu i życiu stały się rzadsze, zwłaszcza w stosunku do innych rodzajów przestępstw, z których przestępstwa przeciw własności, jak kradzież, rabunek, oszustwo i lichwa wzrosły bardzo znacznie liczbowo.
Zestawienie poszczególnych rodzajów przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia z czasu przedwojennego i śród- względnie powojennego wykazało uderzające różnice zachowania się ich częstości. Zestawienie to obejmuje zosobna przypadki rozmyślnych obrażeń ciała, śmierci gwałtownej (z wykluczeniem samobójstw), spędzeń płodu i zgwałceń. Otóż, co się tyczy obrażeń cielesnych, to ogólna ich częstość w miarę ubytku mężczyzn, powoływanych na front, maleje niemal z roku na rok w czasie trwania wojny, bo stanowi w stosunku do wszystkich przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia w tych latach 67 — 67 — 56 — 50 — 57 — 46 — 52 — 43%. Wyraźnie także z powodu ubytku młodych mężczyzn maleje częstość zgwałceń kobiety, a stosunek ich do wszystkich przestępstw przeciw bezpieczeństwu życia i zdrowia wyraża się w tym czasokresie odsetkami 4; 3; 1⋅6; 0⋅7; 0⋅8; 0⋅4; 1; 0⋅4%. Wzmaga się natomiast w latach wojennych częstość dochodzeń spędzenia płodu, które stanowią: 0⋅4 — 1⋅2 — 2 — 0⋅9 — 1⋅5 — 2⋅6 — 0⋅3 i 1⋅5% wszystkich przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia. Ten dość znaczny wzrost dochodzeń spędzenia płodu tłumaczy się obniżeniem się moralności kobiet, które zaszedłszy w ciążę pod nieobecność mężów swych, powołanych na front, starają się jej pozbyć przed ich powrotem. Częstość śmierci gwałtownej w stosunku do wszystkich przestępstw przeciw bezpieczeństwu zdrowia i życia zwiększa się znacznie i niemal stale w miarę trwania wojny, jak to wynika dowodnie z następujących odsetek za czas od 1913 do 1920: 7 — 6 — 10⋅7 — 8 — 10⋅8 — 14 — 16 — 8⋅8%. Z przypadków śmierci gwałtownej przypada na ofiary morderstwa 5 — 6 — 2⋅2 — 0 — 1⋅9 — 12⋅6 — 28⋅8 — 21⋅2%, na ofiary zabójstwa 12 — 8 — 17⋅7 — 4 — 5⋅8 — 6⋅3 — 9⋅2 i 8%, na ofiary wypadków 76 — 78 — 71 — 93 — 92 — 76 — 56 — 65⋅9%, wreszcie na ofiary dzieciobójstwa 2⋅5 — 6 — 6 — 6 — 2 — 0 — 1⋅5 — 2 — 2%. Zestawienie powyższe poucza więc, że odsetka morderstw w r. 1918 wzrosła dwu- i półkrotnie, w r. 1919 zaś bezmała sześciokrotnie w stosunku do odsetki tej z r. 1913. Natomiast odsetka zabójstw okazywała niemal stałą tendencję zniżkową, zaś odsetka śmierci wskutek wypadku wzrastała aż włącznie po rok 1917. Przyczyną wzrostu ostatniej odsetki aż po 1917 były nieostrożne jazdy samochodów wojskowych, nieostrożne obchodzenie się z bronią palną i nabojami wojennymi i oparzenia dzieci i starców, pozbawionych nadzoru i opieki domowej. Wreszcie odsetka dzieciobójstw i morderstw własnych dzieci wzrosła tylko w dwóch pierwszych latach wojny, być może pod wpływem troski matek o los własny i swych noworodków.
Klasycznym przykładem takiej zbrodni jest przypadek następujący: wczesną jesienią 1915 znaleziono z rana obok „Modrzejówki“ na polu zwłoki dziecka, jak później stwierdzono 1½ miesięcznego. Pies policyjny poprowadził komisję śledczą do jednej kawiarni, gdzie wykryto matkę dziecka w osobie pomywaczki, zajętej w kawiarni zaledwie od dnia poprzedniego. Sekcja wykazała uduszenie kłębem trawy, wepchniętym dziecku w gardło, śledztwo zaś ustaliło, że matka dziecka padła ofiarą zgwałcenia przez sołdata rosyjskiego w czasie inwazji. Przybywszy do szpitala w Krakowie na poród, żyła po wyjściu z szpitala ze swych dawniejszych oszczędności, nie mogła bowiem nigdzie znaleźć zarobku. Wkońcu przyjęto ją do kawiarni na pomywaczkę, lecz pod warunkiem pozbycia się dziecka. Ponieważ nie udało się jej oddać dziecka na wychowanie bez zapłaty uiszczonej z góry, dojrzała w jej umyśle myśl zbrodni, zaraz potem zrealizowana.
Z natury rzeczy wskazanem było rozpatrzyć bliżej przypadki śmierci gwałtownej wskutek postrzału z broni palnej. Wiadomo, że broni tej używa chętnie samobójca, że natomiast zbrodniarz używał jej w czasach przedwojennych wyjątkowo, albowiem, jak to słusznie podnosi H. Gross, broń palna jest głośną, a huk jest zdrajcą. U nas śmierć z postrzału, zadanego ręką zbrodniczą, należała w latach przedwojennych do rzadkości, a kazuistyka nasza z r. 1913 nie notuje ani jednego takiego przypadku.
Rok 1914 przynosi zmianę w tym względzie, gdyż przypadki śmierci z postrzału zbrodniczego stanowią już 30% wszystkich przypadków śmierci, zadanej ręką zbrodniarza. Jeden z tych przypadków zasługuje na wzmiankę jako przykład niewątpliwego wpływu wojny na zbrodnię. Wiktorja M., kucharka lat 39, o homoseksualnym popędzie płciowym, utrzymuje stosunek miłosny z 19-letnią Janiną S., pokojową. Ponieważ służbodawca ich obojga pragnął Janinę uczynić swą nałożnicą, w czem mu przeszkadzała obecność Wiktorji, przeto oddalił ją ze służby. Wiktorja odgraża się odtąd Janinie za jej rzekomą zdradę. Dnia 11.XII. 1914 przybywa z rana do mieszkania swego służbodawcy dawnego w chwili, kiedy tamże jest obecną sama Janina. Zastaje Janinę stojącą na stołku i nakręcającą zegar kuchenny. Celnym strzałem z rewolweru ugadza ją w skroń prawą, a gdy Janina padła po strzale na podłogę, wymierza drugi strzał w jej plecy.
Dwa lata następne (1915 i 1916) wolne są od przypadków postrzałów zbrodniczych, które od r. 1917 już się stale pojawiają, wynosząc w tymże roku 25%, w 1918 r. 37%, w 1919 r. 67.5%, w 1920 r. 57%. Zatem w trzech ostatnich latach wojny wzmożona znacznie w porównaniu z czasem przedwojennym ilość zbrodni morderstwa tem się zaznaczyła, że połowa jej z nadwyżką (54%) przypada na morderstwo, wykonane za pomocą broni palnej. Ta wielka częstość wyboru broni palnej do popełnienia zbrodni tłumaczy się aż nadto jasno wojną, w szczególności najwyższe jej nasilenie (67⋅5%) w r. 1919 upadkiem Austrji, chwilowym bezładem, z którego wracający do domu żołnierze korzystają, przynosząc z sobą broń i naboje. Energiczna zbiórka broni i nabojów na potrzeby wojny w r. 1920 wyraża się w opadnięciu odsetki zbrodniczych postrzałów na 57%. Wpływy powyższe znajdują też wyraz dobitny w zachowaniu się odsetki przypadków śmierci z postrzału wskutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią. Odsetka ta wynosi od 1913 do 1920: 13 — 16 — 6 — 9 — 2 — 18 — 21 — 0% wszystkich przypadków śmierci wskutek wypadku nieszczęśliwego wogóle.
Wracając do zbrodni morderstwa, to stała się ona w końcu wojny nie tylko częstszą, lecz nabrała nadto niezwykle ponurego kolorytu przez to, że ofiarą jej padły w kilku przypadkach osoby ze sprawcą zbrodni najbliżej spokrewnione. I tak w grudniu 1918 matka zagrzewa swego syna słowami i rumem do zabicia własnego ojca, a jej męża. Zwłoki zabitego (postrzałem albo siekierą w czasie snu ofiary) zakopuje nazajutrz wraz z synem w stajni, następnie w rok późnej tj. w styczniu 1920, wykopują zbrodniarze zwłoki, odcinają im głowę, kończynę dolną prawą w górnej części uda, lewą zaś w kolanie, dalej całą kończynę górną prawą w stawie barkowym i kawałki te wynoszą w worku, rzucając je następnie do młynówki. Usunęli zaś zwłoki z pierwszego ich ukrycia dlatego, że zamierzyli sprzedać swą posiadłość. Badanie stanu umysłowego sprawców wypadło całkiem ujemnie; syn ofiary był stolarzem wiejskim, a uczęszczał przez 7 lat do szkół.
Dnia 21.X. 1920 Eugenja I., młoda dziewczyna, zabija swą matkę siekierą w piwnicy, wypróbowawszy poprzednio bez skutku rtęci i morfiny, celem pozbycia się matki. Nazajutrz po dokonaniu zbrodni, rąbie ciało ofiary na kawałki, układa je w koszu, wywozi w jasny dzień za miasto i porzuca kosz z zwłokami w polu noża cmentarzem miejskim. Stosunek córki do matki był niedobry, córka wychowywała się u krewnych i poznała dopiero swą matkę na krótki czas przed popełnieniem zbrodni. Badanie stanu umysłowego córki nie wykazało choroby umysłowej, wykluczającej poczytalność.
Dnia 8.II. 1920 zwabia Jan M. szwagra swego, żyjącego w niezgodzie ze swą zoną a siostrą Jana, do domu żony, obietnicą zapisania mu gruntu. W nocy, gdy zwabiony tym podstępem usnął, oblewa mu żona twarz wapnem, a brat rozbija mu głowę kołem tak, że śmierć następuje niezwłocznie.
Dnia 11. VII. 1920 umiera Jan B. nazajutrz po spożyciu podpłomyka, którym tak jego, jak i jego brata a swego męża, uraczyła Marja B. Śledztwem stwierdzono w posiadaniu Marji B. truciznę na szczury, zwaną „kapsem“, a zawierającą wedle wyniku badania chemicznego, trojący węglan barowy. Mąż zabójczym przypłacił spożycie mniejszego kawałka podpłomyka tylko krótkotrwałą chorobą. Motywem czynu jest występny stosunek zabójczyni, łączący ją z bratem przyrodnim męża w czasie, gdy mąż pozostawał w niewoli rosyjskiej. Nienawiść jej zwraca się głównie przeciw zmarłemu z otrucia bratu męża, Janowi, dlatego, że zdradził przed bratem jej wiarołomstwo.
Dnia 18. X. 1920 umiera po krótkiej chorobie Michał G. Do maja 1920 bawił on przez lata wojenne w Ameryce, dokąd się był udał za zarobkiem. W czasie wojny nawiązała żona jego stosunek miłosny z Stanisławem M. Źle wykonane sekcja zwłok i badania chemiczne wnętrzności udaremniły ekspertyzę stanowczą co do przyczyny śmierci w czasie rozprawy głównej. Wedle zeznań świadków miała obwiniona podawać denatowi potrawy zaprawione tartym ołowiem, octanem miedzi i odwarem z muchomorów.
Dnia 26. V. 1920 umiera Jan O., służący Jakóba S., po spożyciu klusek, któremi Janina S. uraczyła tak jego jak swego męża i troje pasierbów. Sekcją i badaniem chemicznem stwierdzono otrucie kapsem (węglanem barowym) jako przyczynę śmierci. Janina okradała swego męża i pasierbów a pragnęła się ich w końcu pozbyć zapomocą trucizny. Między Janiną, liczącą lat 25, a jej mężem zachodziła znaczna różnica wieku (26 lat).
Dnia 3. VIII. 1920 oblewa Katarzyna H. lat 21 wrzącą wodą górną połowę ciała śpiącego męża swego Michała, liczącego 75 lat! W pięć dni potem umiera Michał wskutek doznanego oparzenia. Motywem czynu jest chęć pozbycia się męża, który się źle obchodził z obwinioną. Badanie stanu umysłowego zabójczyni wykazało przytępienie umysłu wrodzone, wykluczające jej poczytalność.
Dwa pierwsze przypadki są o tyle niezwykłe, że sprawcami czynu są dzieci, a ofiarami rodzice. Przypadki te nie zaliczają się do grupy t. zw. morderstw rodzinnych[1], te bowiem obejmują tylko przypadki rozmyślnego zabicia przez jednego z rodziców dzieci własnych i ewentualnie także drugiego z rodziców.[2] Gdy w morderstwach rodzinnych, o ile sprawcami ich są osoby umysłowo zdrowe, motywem czynu zwykle bywa krytyczne położenie materjalne całej rodziny tak, że sprawca, zabijając dzieci swe i drugiego małżonka, pragnie ich uwolnić od ciężaru życia, poczem zwykle popełnia samobójstwo lub przynajmniej usiłuje, względnie zamierza je popełnić, to dwa pierwsze przypadki przedstawiają zbrodnię potworniejszą od kainizmu. Zarazem i motyw, skłaniający do czynu nie posiada w sobie nawet źdźbła altruizmu, bo nie chodzi tu sprawcom o wyswobodzenie swych rodziców (ojca w pierwszym a matki w drugim wypadku) przez śmierć z krytycznego położenia a tylko o pozbycie się ich dla swej korzyści własnej. Potworność czynu, złagodzoną w drugim przypadku usprawiedliwionym brakiem możności przywiązania się córki do swej matki, może wyjaśnić tylko upadek etyczny, wywołany u ludności przez czasy wojenne, w których krew staje się tańszą od wina. Z punktu widzenia sądowo-lekarskiego budzą takie przypadki zawsze wątpliwość co do stanu umysłowego ich autorów, choć jak to słusznie zaznaczył Holtzendorff[3], „im czyn bardziej nieludzki, tem więcej opinja publiczna życzy sobie, idąc w ślad za instynktem lęku, aby sprawców uznano za poczytalnych w celu ich skazania“.
W pięciu dalszych przypadkach widzimy mężobójstwo, a więc morderstwo o wiele częstsze i pozbawione tej grozy, jaka odznaczała dwa pierwsze zdarzenia. We wszystkich tych pięciu przypadkach jedynym lub conajmniej głównym sprawcą czynu jest kobieta, a ofiarą jej mąż. W pierwszym z nich są motywem czynu nienawistne stosunki małżeńskie, które skłoniły snać nieagresywnego małżonka do opuszczenia domu swej żony; w ostatnim nadmierna różnica wieku (54 lat różnicy) i znęcanie się starca-męża nad młodocianą żoną stanowiły dostateczny motyw dla zbrodni, która była niejako odruchem samozachowawczym osoby młodej i umysłowo znacznie przytępionej. O ile zatem w dwóch tych przypadkach motyw czynu z ludzkiego punktu widzenia daje się jeszcze wytłumaczyć, tj. łagodniej ocenić, o tyle w trzech pozostałych przypadkach okazuje się motyw czynu na wskróś zbrodniczym. Podczas gdy mężowie są w niewoli lub na dalekiej obczyźnie oddają się ciężkiej pracy, aby polepszyć byt swej rodzinie, żony ich nawiązują wiarołomne stosunki i układają nieraz wspólnie ze swymi gachami plany podstępnego zgładzenia swych mężów-żywicieli za ich powrotem do domu. Wężowemu ich charakterowi odpowiada też najlepiej trucizna, o której tak trafnie powiada Słowacki: „w cukrowej masce zamaskowana złość; możnaby przysiąc, że rzecz uczciwa“. Przypadki te zdarzały się dawniej sporadycznie, a powodem ich były wyjazdy mężczyzn za zarobkiem do Ameryki; wojna je pomnożyła, zabrała bowiem mężów żonom, oddając ich nieraz w długą niewolę. Znudzone oczekiwaniem daremnem powrotu mężów, żony umiały rychło sobie znaleść pocieszycieli. Walka ze zbrodniami tego pokroju winna być bezwzględną, inaczej rozsiałyby się tak gęsto jak chwast w bujnej glebie i zniszczyłyby podstawę społeczeństwa, rodzinę.

III

Już roztrząsając pytanie drugie, musiałem potrącić o sprawę, czy i o ile wojna bezpośrednio lub pośrednio wpłynęła na wzrost częstości przestępstw. Z zestawień poprzednich wynikało też, że wojna długotrwała wprost jako taka zwiększa częstość przestępstw oraz że przesuwa tę zwiększoną częstość z przestępstw jednego rodzaju na przestępstwa rodzaju odmiennego, wreszcie że zmienia częstość sposobów ich podjęcia. Mimo to jednak zdaje się nie ulegać wątpliwości, że wojna odgrywa w wielu razach tylko rolę pośrednią, tj. że stanowi tylko moment wywołujący przestępstwo dzięki istniejącemu doń usposobieniu.
W naturze ludzkiej tkwi skłonność tłumaczenia wad i występków wpływami, niezależnymi od ich posiadacza, względnie sprawcy. Zaznacza się to zwykle wówczas, gdy występek lub wada okażą się szczególnie groźne lub poniżające godność człowieka. Tłumaczenie to, a raczej chęć usprawiedliwienia występku, uderza zawsze w stronę stanu umysłowego sprawcy, który się podaje wtedy w wątpliwość. Od czasu przewrotu, jaki w podstawach prawa karnego wywołała szkoła deterministyczna, poczyna się usiłowanie generalizowania pojęcia przestępstwa z pojęciem choroby umysłowej. To usiłowanie zaznacza się w sądach wyraźnie wzrostem częstości dochodzenia stanu umysłowego przestępców. I tak ilość badań stanu umysłowego w sądzie krakowskim w latach 1913 do 1920 wynosiła: 98, 83, 52, 65, 95, 108, 140 i 120.
Jeżeli pominiemy trzy pierwsze lata ujemne, w których kraj przez ewakuacje był ogołocony niemal z ludności jako teatr wojny, to z liczb zestawionych powyżej wynika, że częstość badań stanu umysłowego wzmagała się pokaźnie z roku na rok. Wzrost liczby badań stanu umysłowego przedstawia się jeszcze wymowniej w zestawieniu procentowem w stosunku do wszystkich badań sądowo-lekarskich, podjętych w tym okresie czasu; badania te stanowiły od 1913 do 1920 roku 9 — 11 — 12 — 12 — 20 — 25 — 23 i 26% wszystkich badań sądowo-lekarskich.
Osoby umysłowo chore mogą się stać niebezpiecznemi dla otoczenia, jednak szczegół ten nie dowodzi, aby choroba umysłowa miała być jedynem lub choćby najczęstszem źródłem przestępstwa. Między umysłowo chorymi, pomieszczonymi w zakładzie leczniczym, znajdą się tylko nieliczni chorzy z przeszłością występną. Mimo, iż liczba badań stanu umysłowego wzrasta w sądach karnych z roku na rok i mimo, że wzrosła ona w sądzie krakowskim w latach wojennych w stopniu wyższym wskutek tego, że władze wojskowe wydalały z wojska przestępców jako osoby umysłowo chore, poczem ci, stanąwszy przed sądem cywilnym pod zarzutem nowych przestępstw, musieli być badani psychiatrycznie jako uznani w wojsku za obłąkanych, to przecież liczba badań stanu umysłowego przestępców jest nieznaczna w stosunku do ogólnej liczby przestępców, których sądzono w sądzie okręgowym w Krakowie od 1913 do 1920. Na 46.991 bowiem przestępstw, sądzonych w tym czasie (conajmniej z tą samą liczbą przestępców), dokonano 761 badań stanu umysłowego, czyli poddano badaniu temu zaledwie 1⋅6% wszystkich przestępców, przeciw którym wdrożono dochodzenia. Z 761 badań posiadamy dokładne zapiski o 718, a zapisków tych wynika, że badanie stwierdziło zaburzenie umysłu u 536 osób (u 74% badanych), tj. u 433 mężczyzn i 102 kobiet. U 74% badanych mężczyzn i u 90% badanych kobiet stwierdzono zaburzenie umysłu, przytem nie zawsze w takiej postaci i w takiem nasileniu, żeby było można wykluczyć u badanych w zupełności ich odpowiedzialność karną. Postacie chorobowe, które stwierdzono u badanych, a które wykluczały ich odpowiedzialność karną, przedstawiają co do swej częstości następujący szereg malejący: wrodzone upośledzenie rozwoju umysłowego (idjotyzm i matołectwo), otępienie umysłu, padaczka, nałogowe opilstwo, głuchoniemota, histerja, obłąkanie szałowo-melancholiczne, niedołęstwo umysłu starcze, niedowład postępujący, ostre obłąkanie, upojenie alkoholem, niedołęstwo umysłu po udarze apoplektycznym, spaczenie umysłu (paranoia), kiła mózgu i neurastenia. U 161 przestępców (30%), w tem przeważnie u przestępców niepoprawnych, stwierdzono tylko znamiona zwyrodnienia, przedewszystkiem ograniczenie umysłu (debilitas mentalis), które nie usprawiedliwiało przyjęcie nieodpowiedzialności karnej. U 178 przestępców (26%) nie wykazało badanie żadnego zaburzenia umysłowego. W liczbie ostatniej mieści się 62 przestępców (58 mężczyzn i 4 kobiety), którzy usiłowali udawać chorobę umysłową (tj. 8⋅6%).
Czyny popełnione przez sprawców, u których stwierdzono zaburzenia umysłowe, powyżej wymienione, pozostawały w psychologicznej zgodzie z postaciami chorobowemi, u nich stwierdzonymi. I tak pozbawienie życia drugiej osoby zdarzyło się co do częstości w kolei malejącej: u chorych na ostre obłąkanie (amentia), t. j. przeważnie u kobiet (dzieciobójstwa i morderstwa dzieci własnych), u dotkniętych ostrem alkoholowem upojeniem (zwykłe zabójstwa), u głuchoniemych, manjakalnie podnieconych, względnie melancholików (zwykle morderstwa), u starczo niedołężnych (zabójstwa) otępiałych, histeryków i epileptyków; ciężkie obrażenie ciała u nałogowych alkoholików, głuchoniemych, manjakalnych, umysłowo tępych; zgwałcenie kobiety u paralityków, starczo niedołężnych (shańbienia dziewcząt nieletnich), nałogowych alkoholików, głuchoniemych i umysłowo tępych; gwałt publiczny u dotkniętych alkoholizmem ostrym i chronicznym, epileptyków, manjaków i cierpiących na ostre obłąkanie; podpalenie u tępych umysłowo, starczo niedołężnych, epileptyków i otępiałych (dementia praecox); oszustwa i fałszywe zeznania u paralityków, histeryków, starczo niedołężnych i otępiałych; obraza czci i oszczerstwo u histeryków, manjakalnych, otępiałych i nałogowych alkoholików. Najczęstszym czynem występnym u osób badanych była kradzież i rabunek, a największa tychże ilość przypada na niepoprawnych przestępców, u których badanie stwierdziło tylko ograniczenie umysłu (debilitas mentalis), nie wykluczające, a tylko łagodzące ich odpowiedzialność karną.
Jak już wspomniałem, odsetka przestępców, u których istniała potrzeba zbadania stanu umysłowego, była nieznaczną, wynosiła bowiem 1⋅6% wszystkich przestępców, sądzonych w sądzie krakowskim w ciągu ośmiolecia 1913 do 1920. Zarazem wspomniałem, że wedle liczbowych zestawień jakość przestępstw doznała pod względem częstości wśród wojny przesunięcia od przestępstw przeciwko bezpieczeństwu zdrowia i życia ku przestępstwom przeciwko stanowi posiadania. Tymczasem z przestępstw przeciw stanowi posiadania lichwa zupełnie nie wchodziła w rachubę u przestępców, których stan umysłowy badano, oszustwo zaś tylko w nielicznych przypadkach i to jako polegające na złożeniu fałszywych zeznań przed sądem. Dochodzenia stanu umysłowego tyczyły się najczęściej przestępców, poszlakowanych o kradzież. Mimo to jednak liczba przypadków kradzieży, w których badano stan umysłowy jej sprawców była znikomo małą w porównaniu z liczbą przypadków kradzieży, w których nie istniała potrzeba badania stanu umysłowego jej sprawców. Ale nawet znaczny wzrost ilości kradzieży wśród wojny i tuż po jej zakończeniu nie wyczerpuje jeszcze doszczętnie przyczyn tak znacznego wzrostu przestępstw przeciw stanowi posiadania. Miary w tym względzie dopełnia dopiero zbrodnia lichwy, która zrazu nieśmiało, potem coraz zuchwałej szerokie poczęła zataczać kręgi. Przestępców, obwinionych o lichwę nie wymienia nasz wykaz badań stanu umysłowego wcale, w czem mamy dowód, że lichwiarz wojenny, zaliczający się często do grona rzekomych podpór społeczeństwa, sam nie wątpił o swem zdrowiu umysłowem, skoro, stojąc przed sądem, nie poważył się sięgnąć po tę deskę ratunku, jaką dla przestępcy stanowi przedstawienie się za chorego umysłowo. Tak więc widzimy, że zbrodnia nie pozostaje w tak bliskim i częstym związku z chorobą umysłową. Czemuż więc tedy przypisać to zjawisko, zauważone w ciągu wojny i po niej, że osoby w czasach przedwojennych nieposzlakowane, stały się w czasie wojny i po niej przestępcami, jeżeli niestety nie zawsze przez sądy poszlakowanymi, to mimo to w społeczeństwie znanymi i niemal palcem wytykanymi? Stanom psychopatycznym, w szczególności ograniczeniu umysłowemu, nie można przypisać tego zjawiska, stany te bowiem musiałyby się były ujawnić u dotyczących osób już przed wojną.
E. Liszt[4] powiada, że ludzkość poniosła wskutek wojny o wiele większe straty w walorach moralnych, niż materjalnych. Czem się tłumaczy ta zwyżka strat moralnych? Strafella[5] dzieli ludzi na pełnowartościowych, t. j. zdolnych do współżycia z innymi na podstawie układu, mocą którego umieją ograniczyć miarę swych pożądań, tak aby nie ukrócić dobra swych bliźnich, a więc na ludzi do których się odnoszą przepiękne słowa Goethego[6]:

w tem szczyt mądrości tkwi niezbicie,
w tej tylko myśli prawda się ukrywa,
iż godnym wolność mieć i życie,
kto codzień w trudnej walce je zdobywa“,

— i na ludzi socjalnie pierwotnych. Do tej drugiej grupy ludzi zalicza on przestępców jawnych oraz osoby usposobione do zbrodni przez swoje instynkty, które utrudniają im, względnie które mogłyby im utrudnić lub nawet uniemożliwić współżycie z bliźnimi w razie, gdyby się osoby te znalazły w warunkach po temu odpowiednich. Osoby socjalnie pierwotne stanowią jeden z przykładów zastosowania wyrozumowanego przez H. Marxa[7] „prawa najkrótszej drogi“, zbaczają bowiem łatwo z drogi mozolnej i powolnej pracy w celu zdobycia sobie mienia na drogę przestępstwa (rabunku, rozboju, kradzieży, lichwy i oszustwa), jako najkrótszą, tj. najprędzej do tego celu wiodącą. Równają się one ludziom pierwotnym, żyjącym zdala od siebie i zwalczającym się wzajemnie. Można o nich powiedzieć, że nie odbyli w myśl prawa biogenetycznego Häckla całego rozwoju, jakiemu ludzkość już uległa, lecz że się rozwój ich zatrzymał na stopniu niższym, pierwotniejszym. W warunkach zwykłych życia umieją opanować swą skłonność do stąpania po najkrótszej drodze zapomocą hamujących wpływów psychicznych, jeżeli się jednak znajdą w warunkach takich, które uchylą te wpływy, wówczas ujawnia się niezwłocznie ich „społecznie pierwotna dusza“. W warunkach społecznego ładu i porządku, jakie istnieją w czasach pokoju, zachowują się poprawnie, bo mają świadomość sprężystości władz, czujnych na wszelkie antysocjalne przejawy. Chaos, zmącenie ładu życia społecznego, które są następstwem wojny, uchylają wpływy wstrzymujące ich od działania występnego. Jak zwierzę, od którego poskramiacz odwrócił na chwilę swą uwagę, rzuca się nań i kaleczy go lub zabija, tak społecznie pierwotni, gdy czują uśpienie czujności władz w czasie śród- i powojennego rozstroju, rzucają się na swe społeczeństwo, niszcząc je, grabiąc, wysysając dla swej korzyści najlepsze jego soki. W tem ich dążeniu dopomaga im nieraz jeszcze ich stanowisko społeczne, na które wyniósł ich w czasach przedwojennych spryt i przebiegłość, zadatki w tym czasie jeszcze nieujawnionej ich występności. Występność osób społecznie pierwotnych dowodzi zarazem, że zbrodnia nie wyrasta zawsze jak chwast, niczyją niezasiany ręką na ugorze, lecz że potrzebuje nierzadko do swego wzrostu jeszcze korzystnych warunków. Wojna, stwarzając te warunki, staje się tem samem pośrednią przyczyną wzrostu częstości przestępstw.

IV

Wszelka profilaktyka jest zadaniem trudnem i nie zawsze wiodącem do zupełnych, dodatnich wyników. W każdym razie wymaga ona długiego czasu i celowego działania. Chcąc zapobiec rozwielmożnieniu się zbrodni w czasach wojennych, trzeba działanie profilaktyczne rozpocząć już w czasach pokoju. Działanie to winno polegać na szerzeniu zasad etycznych w szerokich masach ludności a przedewszystkiem między młodzieżą. Młodzież, ten najdroższy skarb społeczeństw, winno się pieczołowicie strzec przed wpływami, trującymi jej duszę. Jak mało w tej mierze starania! Teatry, a w wyższym stopniu kinoteatry sączą niemal codziennie jad moralnego zepsucia w umysły młodzieży przez apoteozę zbrodni, a ani nadzór domowy ani publiczny nie zabiega, aby na widowiska takie nie zezwolić. Dopełnia miary lektura złych książek, rozbudzających nieosiągalne w drodze uczciwej pożądania, podniecających seksualizm, wielbiących i podnoszących do ideału świat zbrodni. Tak pewna młoda służąca dopuszcza się kradzieży biżuterji pod wpływem lektury jednej niezwykle poczytnej powieści, bo sądzi, że z tą ozdobą zwróci na siebie łatwo uwagę jakiegoś krezusa, który ją pojmie za żonę i otoczy przepychem w rodzaju fortepianu z lapis-lazuli o klawiszach z perłowej konchy! A już nie tylko lektura zwłaszcza lichych powieści kryminalnej lub zmysłowej treści, lecz lektura obszernych sprawozdań z sali sądowej, zamieszczanych w prasie codziennej, zwłaszcza brukowej, w dodatku ilustrowanych podobiznami zbrodniarzy czyni między młodzieżą istotne moralne spustoszenia[8]. Niekrytyczny umysł młodzieńczy rychło zapomina o różnicy między podobizną ludzi zasłużonych w swem społeczeństwie lub nawet dla całej ludzkości a podobizną pierwszego lepszego, osławionego zbrodniarza, np. sinobrodego Landru, i uważa ich z łatwością za równych tamtym sławą a może i zasługą.
Dziwnem zaiste jest społeczeństwo ludzkie a nawet ta jego część, która się mieni inteligencją. I jej nie pociąga np. cichy uczony, który trudem swym bezmiernym a nieraz i narażaniem swego życia zdobywa dla ludzkości coraz pewniejsze, coraz lepsze warunki bytu, natomiast aktor, akrobata, siłacz i t. p. zdobywają sobie przebojem sławę, uznanie i wdzięczność tłumu. Kiedy na kilka lat przed wybuchem wojny zmarł wybitny aktor teatru nadwornego w Wiedniu, Kainz, cała prasa niemiecka a po części i nasza przez szereg tygodni omawiała jego talent i aktorskie zasługi. O Robercie Kochu, który przez swe odkrycia na polu patogenezy gruźlicy i cholery azjatyckiej zasłużył się ludzkości wieczyście, zmarłym w tymże samym czasie, przyniosła prasa tylko krótkie wzmianki, jednę z nich popartą podobizną, lecz niestety przez pośpiech nie Kocha! Lekceważenie ludzi w istocie dla ludzkości zasłużonych, nie wysuwanie ich życia i pracy za wzór do naśladowania przez młodzież, musi w niej obudzić pogardę dla istotnych ideałów, chroniących od upadku na śliskiej drodze życia. Państwo i rodzina winny imać się energicznie tego dzieła, którego zadaniem ochrona młodzieży przed moralnem zepsuciem. Poza młodzieżą należy chronić także starszych od wpływów niemoralnych. Wpływy te stają się tem skuteczniejsze, im jednostka dana więcej jest wrażliwą na przykład zły. Nie tu miejsce rozwodzić się nad wpływem suggestji, która rodzi w umysłach niezrównoważonych tak łatwo naśladowanie tego, co przewrotne. Spełnienie tych zadań dziś jest trudniejsze niż kiedykolwiek, bo istotna kultura gubi się jak wątły strumyk w namulisku, bo jej kapłani musieli się ukryć jak ongi w średniowieczu w ustronnych celach, zwanych salą szkolną lub pracownią, które nie wywierają żadnego uroku a skąd głos ostrzegawczy tłumów nie dochodzi. Ci zaś, co mają siłę, milczą. Można powiedzieć za Goethem:

Świat jest zniszczony w swej połowie,
Bo nikt nie karze zła, swawoli;
A chociaż w świecie są królowie,
Ich to nie ziębi, ani boli“.

Od profilaktyki przechodząc do sposobów leczenia, musi się przyznać, że dotychczasowe zasady walki z przestępstwem dawno już zawiodły oczekiwania a zwłaszcza już dziś, gdy przestępstwa rozlały się tak szeroką strugą. Czy można np. wierzyć w skuteczność kary pieniężnej za lichwę lub paskarstwo? Wszak grzywnę uiszczoną odbierze przestępca niebawem ze sutą nawiązką, ale uczyni to ostrożniej. Kara musi dotykać dotkliwie, aby zaś mogła, musi trafiać w miejsca tkliwe. Skoro te zaś są u różnych przestępców różne, kara musi być stosowana indywidualnie. Ani założenie kary ani jej jakość nie mogą być szablonowe, bo szablon spływa zawsze po wierzchu, a mówiąc za Rejem:

Próżno z wierzchu kąpiesz ciało,
Jeślić wewnątrz co przywrzało“.

Kara powinna być środkiem, który zabezpiecza społeczeństwo przed przestępstwem, jak dezynfekcja i izolacja przed pomorami; powinna być środkiem leczniczym, starannie dobranym, prawda że przykrym, ale żadnemu z lekarzy nie udało się podać sposobów, przyjemnego leczenia, o którem marzył na przeszło sto lat przed Chrystusem Asklepiades z Bitynji. Lekarzem przestępstw jest sędzia. Powinien on pamiętać, że lekarz sumienny nie waha się użyć najboleśniejszego zabiegu, jeżeli ten może posłużyć do przywrócenia zdrowia lub do zachowania życia. Jak lekarz dopuszcza się karygodnego zaniedbania, gdy zabiegu wskazanego nie zastosuje, tak też — jak mówi Goethe —

I sędzia, który nie karze,
Ze zbrodniarzami w rząd się stawia“.

Zakończyć mogę powyższe uwagi znowu słowami Goethego:

Mój obraz czarny; chciałbym raczej,
Aby przedstawiał się inaczej...
Kto raz z wyżyny sądzi nasze kraje,
To mu się wszystko strasznym snem wydaje,
Gdyż tu potworność w potworności wkracza,
Prawo w bezprawie prawnie się wypacza
I świat obłędnych pomyłek roztacza“.









  1. Por. Strassmann: Über Familienmord, Vrtschr. f. g. M. 1908 T. 35 i Neuere Erfahrungen üb. Familienmord, tamże 1916.
  2. Por. Wetzel: Über Massenmörder. Berlin 1920. Str. 19.
  3. Die Psychologie des Mordes, Berlin 1875.
  4. Der Einfluss des Krieges auf die sociale Schichtung i t. d. Wien-Leipzig 1919.
  5. Der social Primitive. Arch. f. Kriminologie 1917. T. 68.
  6. Faust. II część (przekład własny).
  7. Das Gesetz des kürzesten Weges, Vjsehr. f. g. M. 1918. T. 56 i Arch. f. Krim. 1917. T. 68.
  8. Por. Hellwig: Schundliteratur ais Verbrecheranreiz. Archiv für Kriminologie 1918. t. 69.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leon Wachholz.