[180]
WIEŚ LUBRANIEC.
FRAGMENT.
I. Przy staroświeckim gęślowym rozgwarze
Wyśpiewam powieść z oddalonej chwili:
[181]
Na toż wezwani zostali gęślarze,
By dzieje ojców potomkom prawili.
Kronika szkielet przeszłości ukaże,
Pieśń z martwych wskrzesza, gdy trumnę uchyli;
Przeto choć prostej, choć ubogiej treści
Z piastowskich czasów słuchajcie powieści.
II. Cóż nam, spytacie, z owymi książęty,
Co siedm wieków jak próchnieją w grobie?
Pergaminowy, na klamry zamknięty
Wolumen dziejów niech spoczywa sobie;
Szanując przodków relikwiarz święty,
Oczy ku przyszłej wytężamy dobie.
Cóż mamy cenić, zapaśnicy młodzi:
Wczorajszy zachód czy jutrznię co wschodzi?
III. Och, nie bluźnijcie! a uchylcie głowy!
Bo z piersi ojców i na ich kurhanie
Rośnie kłos żytni i konar dębowy,
Chleb i osłona, i czoła ubranie;
Tu w szumie liści tajemnemi słowy
Szepcą ojcowie wnukom przykazanie;
Tu przeszłość siwa, zakopcona, śniada,
Młodej przyszłości rzewnie się spowiada.
IV. Czerwona cegła lub piaskowiec szary,
Strzaskana baszta lub ściana w ruinie,
To życia ojców zagrobowe mary:
Tu były twierdze, tu były świątynie.
Dziś te wieżyce i ciemne pieczary
Jękliwy puhacz zamieszkał jedynie,
A nikt z prawnuków wsłuchać się nie raczy
W treść tajemniczą piosenki puchaczej.
[182]
V. W dębowych deskach foliant zbutwiały
Uszedł przed czasu zagładą zdradziecką;
W blade gzygzaki pokreślony cały,
Trudno wyczytać rękę staroświecką.
Stąd dusze ojców do dziatwy skarlałej
Zdają się wołać: Bohaterskie dziecko!
Przyjdź tutaj zgłębić minione koleje,
Posłuchać ducha, co z tej karty wieje.
VI. Oj danaż, dana, piosenko kochana!
Zadzwońmy w gęśle, by zebrać słuchaczy;
Śpiewać będziemy sarmackiego pana,
O ile siły wystarczy śpiewaczej.
A słuchacz, prostym zwyczajem Słowiana,
Niech wdzięcznie przyjmie — a resztę wybaczy.
Przypomnim wnukom pradziadowskie lata,
Uraczym gości czem chata bogata.
VII. Na tronie Piasta, z krzyżem Mieczysława,
Z Chrobrego szczerbcem, w pancerzu ze stali,
Królował w Polsce z dziedzicznego prawa
Bolesław, co go Krzywoustym zwali;
A jego imię — dla wrogów obawa,
A jego serce jak wulkan się pali,
A jego czoło rzadko się rozchmurzy,
A ramię w boju jak piorun wśród burzy.
VIII. W dziewiątym roku w niemowlęce dłonie
Brał ciężki bardysz i topór kowany,
Czechów zwyciężał w bojowym zagonie,
Wilczym go synem zwały Pomorzany;
Szesnastoletni już siedział na tronie,
Pierśmi podpierał swego państwa ściany;
[183]
Zawżdy wojując, wypoczynku nie zna
W stołecznych murach Krakowa i Gniezna.
IX. Już cztery lata jak panował godnie
Krakowskiej, śląskiej, sandomierskiej ziemi;
Lecz niedość wrogi zwyciężać przychodnie,
Cięższy wróg — bezład, co doma się pleni:
Ujrzał Bolesław swego ludu zbrodnie,
Zrzucił przyłbicę ze szczerby gęstemi,
I w całym kraju wśród gwarnej Niedzieli
Sądy królewskie woźni okrzyknęli.
X. Ciżby narodu nie zmieściłby Kraków,
W lesie sądowe naznaczono wiece;
Słychać szczęk mieczów i rżenie rumaków,
Okrzyki męskie i gwary kobiece;
Z bitych gościńców i z wioskowych szlaków
Płynie lud ufny w monarszej opiece;
Mżą się i kipią tłumy jak mrowiska,
Złoto, żelazo i szkarłat połyska.
XI. Wokoło lasu pancerni skrzydlacze
Harcują raźnie, grając w róg bawoli;
Woźni, przybrawszy postawy junacze,
Szykują naród porządkowi gwoli,
A w gronie ciżby ktoś jęknie, zapłacze,
Spiesząc się skarżyć na to, co go boli.
Wiatr echo trąby daleko gdzieś niesie,
A jęk bolesny rozwiewa po lesie.
XII. W lesie na trawcie, pod zielonym cieniem
Dębu starego, co rozrósł się w chmury,
Siadł król młodzieniec z poważnem spojrzeniem
W szkarłatnej todze ze złotemi sznury;
[184]
Kowany pancerz srebrzystym promieniem
Żywo migotał z pod pańskiej purpury;
A u stóp pańskich i u pańskiej głowy
Wieją proporce zdobyczy bojowej.
XIII. Po prawej ręce dla Biskupów ława —
Tam siedzą wedle starszeństwa różnicy:
Marcin gnieźnieński, mąż herbu Zabawa,
Baldwin z Krakowa i Paweł z Kruszwicy,
Święci Starcowie, Opiekuny prawa,
Boga, monarchy, ludu pośrednicy.
Och! nie jednemu wnet otuchy doda
Ich święta postać, ich twarz siwobroda!
XIV. Zawierzaj świętej twarzy i postaci!
Słuchaj tych starców, o sarmacki panie!
Każdy za kmiotków i za szlachtę braci
I Pismem świętem, i piersiami stanie.
Drzyjcie przed nimi łupieżcy bogaci,
Do nich, nędzarzu, znajdziesz odwołanie.
Biskup Krakowski śmierci się nie lęka,
Dzierżąc pastorał, nie zadrży mu ręka...
............
1851. Załucze.