Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znieważa krasne dziewy wieśniacze,
I jeszcze bije, gdy kto zapłacze.
Jeno się śmieje z płaczów i wrzawy
Wielmożny hetman polnej buławy.
 

III.
A wtem pod wioskę nocną, zaciszą

Naszli Tatarzy i jęki słyszą:
Ej, niemasz Boga jak Allah w Niebie!
Po bisurmańsku rzekli do siebie:
Snadź tu już goszczą nasi Tatarzy,
Sulejman-Murza od przedniej straży.
Niechże rabują, niech się ochocą,
Nam tu zajeżdżać już niema poco;
Dziś spalim zamek, gdzie wróg nasz krwawy,
Wielmożny hetman polnej buławy.

IV.
Na wiosce hula szlachta pancerna,

Na Niebie gore łuna obszerna;
Hetman na Niebo spojrzał z oddali:
Na koń, rycerstwo! mój dwór się pali!
Lecz nim dobiegło rycerstwo hoże,
Wróg gospodarzył w hetmańskim dworze:
Zamek spalony, służba wyrżnięta,
Żona gdzieś dźwiga tatarskie pęta...
Na zgliszczach domu modli się łzawy
Wielmożny hetman polnej buławy.
1851. Załucze.



WIEŚ LUBRANIEC.

FRAGMENT.



I.
Przy staroświeckim gęślowym rozgwarze

Wyśpiewam powieść z oddalonej chwili: