Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/25. VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 139
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 25 czerwca 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


203.

Faust. Słyszeliśmy, że przedstawienie Fausta Goethego ma być odłożone do przyszłego wtorku. Nie myślimy robić z tego dyrekcji najmniejszego zarzutu. Choćby nawet przedstawienie jeszcze na dłużej miało być odłożone, zgodzilibyśmy się na zwłokę chętnie, sądzimy bowiem, że takie sztuki, jak Faust, albo muszą być wypracowane i przedstawione wzorowo, albo niech lepiej wcale nie będą przedstawiane. Obawiamy się nawet, czy Teatr Letni, w którym akustyka jest zła, a nastrój publiczności nie odznacza się zbytniem przejęciem się sztuką, — będzie odpowiedni dla Fausta, któremu bezwarunkowo potrzeba i odpowiedniego miejsca i odpowiedniej publiki. Lepiej by może było poczekać aż do zimy, a za to dzieło mistrza przedstawić i zagrać po mistrzowsku — i nie wobec publiki z kapeluszami na głowie, ale nastrojonej poważnie wobec uroczystości.

204.

Wspomnienie z wystawy. Wczoraj podaliśmy wiadomość o akcie rozdania nagród, zamykającym wystawę koni; dziś dodajemy kilka słów prostujących i objaśniających akt rzeczony.
Pisma periodyczne zbyt wcześnie podały wiadomość o przyznaniu głównej nagrody, skutkiem czego między publicznością rozszerzyło się mniemanie, że jedynym przedstawicielem, nagrodzonym wielkim złotym medalem, był pan Surowcow. Tymczasem rzecz ma się inaczej. Pan Surowcow otrzymał istotnie złoty medal w dziale koni wojskowych, w którym nie mógł nikt inny otrzymać nagrody, jak tylko który z wojskowych. Przy ogólnem jednak rozdaniu nagrodzeni zostali wielkim złotym medalem: p. Ludwik Krasiński, p. Werner z Leśmierza i p. Grabowski. Kilkudziesięciu innych wystawców otrzymało bądź medale srebrne, bądź brązowe, bądź listy pochwalne. Między nagrodzonymi znajdował się także włościanin Rawski, którego ukazanie się na estradzie przyjęto grzmotem oklasków i okrzyków. Publiczność w ogóle nadzwyczaj serdecznie witała wynagrodzonych krajowych hodowców. W wyścigu z przeszkodami p. Stanisław Niemojewsk1 dlatego nie był wynagrodzony, że wziąwszy poprzednio główną nagrodę za jazdę konną, był, „jak mówią“ hors concours. Natomiast przyznano mu jako najlepszemu jeźdźcowi zaszczyt przywództwa wyścigu, biegł zatem na kilkadziesiąt kroków przed innymi, sadząc z największą łatwością przez płoty, poręcze i rowy. Pan Niemojewski jeździ istotnie przepysznie, nie po angielsku lub w ogóle po zagranicznemu, ale po szlachecku, z fantazją i dzielnością, przypominającą dawne czasy. Siła takiej jazdy i rycerskość przewyższa absolutnie wszelkie inne metody i dowodzi, że kiedyś, jak było zresztą ogólnie przyznano, mieliśmy najlepszą. Zgromadzone damy obrzuciły kwiatami p. Niemojewskiego. W godzinę potem wystawa została zamkniętą.
W czasie swego trwania dostarczała ona niejednokrotnie powodu do mniej więcej nieuzasadnionych uwag krytycznych, jednak słuszniej można powiedzieć, że pozostawiła po sobie dodatnie wspomnienia. Każda wystawa jest i powinna być wypływem zasady nosce te ipsum, tj. porachuj się sam z sobą, a zobaczysz i jasne i ciemne strony swej pracy, poznasz, co masz, czego ci brak, czego w danym zakresie usiłowań unikać, a o co się starać należy.
Ostatnia wystawa pozwala wnioskować, że tak szlachetna gałęź gospodarstwa, jak hodowla koni, ma gorliwych u nas i umiejętnych przedstawicieli, że nie płynie ona tylko z chęci popisania się zbytkiem, ale wspiera się na racjonalnych zasadach. Dlatego słusznie nagradzano nie tylko wierzchowce lub powozowe, ale dzielne konie robocze, których liczba rzeczywiście była niemałą.
Z równą słusznością odznaczenia i nagrody spadły na tych, którzy sprowadzają konie rozpłodowe ras zagranicznych, im więcej bowiem takich koni będzie w kraju, tem prędzej zacznie znikać rasa owych naszych chłopskich koników, czyli tak zwanych chmyzów, słabych, nędznych i mało użytecznych. W ogóle wynieśliśmy z wystawy to dodatnie przekonanie, że w wielu miejscach naszego kraju istnieją starannie i umiejętnie prowadzone stajnie, których wpływ i przykład musi oddziałać na całe okolice i podnieść tę gałęź krajowego bogactwa, która do dziś, u chłopów zwłaszcza, w wielkiem znajduje się zaniedbaniu.
Z powyższych powodów żegnamy wystawę słowami uznania i sympatii. Jak każda krajowa wystawa, tak i ona była nie tylko obrachunkiem, ale zarazem i objawem pracy organicznej, wewnętrznej, a zatem pewnego krzepienia się społecznego, które przede wszystkiem na drodze owej pracy może mieć miejsce.

205.

Obraz Matejki: Bitwa pod Grunwaldem doczekał się w prasie angielskiej słuszniejszej oceny, niż sądy, jakie o nim wydali ulicznicy z Figara. Jedno z najznakomitszych i najpoważniejszych pism, Ateneum Londyńskie, z 5 czerwca, pisze o obrazie co następuje: „Straszliwa bitwa pod Grunwaldem Matejki, z dzikim lasem postaci energicznych, pełnych namiętności i niezwykłego wyrazu, a przedstawiających walkę Polaków z rycerzami teutońskimi. Istotnie, rycerze teutońscy tak tratujący pokolenia, które cywilizowali, jak Cezar uspokajał Galię — zostali zmiażdżeni przez Nemezys. Rozszalały rysunek trzyma się motywów historycznych, a zmieszany ruch ściśniętych jeźdźców i pieszych, oręży, koni, sztandarów i rynsztunku wojennego daje prawdziwe pojęcie o barbarzyńskiej walce. Rozdzielając ten chaos bojowy na pojedyńcze części, widz nie może się oprzeć uwielbieniu dla siły i niezmiernej wyrazistości malarza, którego przepyszna brawura nie okazała się niższą od zadania, na jakie się porwał. Obraz jako całość jest chaosem, ale utwór to męski i pełen dzielnej prawdy, różny pod tym względem od dekoracyjnego Wjazdu Karola V Makarta — dzieła z tej samej kategorii, o której mowa“.
Widzimy, że co kraj, to nie tylko obyczaj, ale i smak inny. To, co było niezrozumiałem i zbyt surowem dla calicot’ów paryskich, przemówiło do więcej męskich Anglików. Należy jednak dla sprawiedliwości wyznać, że i we Francji opinia figarzystów nie jest wszystkiem, obraz bowiem Matejki umieszczony został na wystawie w salonie honorowym, przeznaczonym na same arcydzieła, gdzie znajdują się obrazy Gérôme’a, Legrosa, Alma-Tademy etc.

206.

Uroczystość wianków nie dopisała w tym roku zupełnie. Dziewicze i korporacyjne wianki osiadały na piasku, a ulewny deszcz rozproszył szczupłą i tak liczbę widzów.

207.

W teatrzyku Eldorado rozpocznie szereg występów artystka sceny lwowskiej, pani Adolfina Zimajerowa.
Trupa poznańska wystawi wkrótce najnowszą komedię Bałuckiego pt. Sąsiedzi.

208.

Pan Wasilewski przybywa w przyszłym miesiącu na 10 gościnnych wystąpień. Nie potrzebujemy dodawać, jak dalece pożądaną byłoby rzeczą, gdyby ten utalentowany artysta mógł na nowo wejść do składu naszej opery, która kuleje od dość dawnego czasu. Nowa dyrekcja, jeśli istotnie, o czem zresztą nie chcemy wątpić, ożywiona jest dobremi chęciami, mniej bez porównania znajdzie do roboty w zakresie dramatu, bo ten i poprzednio był w względnie kwitnącym stanie, ale na polu opery może dużo zrobić, ponieważ tam wszystko jest do zrobienia.

209.

W Alhambrze odbywają się próby z dramatu Zglińskiego Tomasz Valle.

210.

Ziarno. Słuszną uwagę robi Kurier Warszawski, iż byłoby lepiej, by cukiernie nie dawały gościom swym do czytania Ziarna, gdyż łatwość przeczytania tego pisma gdziekolwiek zmniejszyłaby liczbę jego nabywców.

211.

W przyszłym tygodniu odbędą się we wszystkich zakładach naukowych akty uroczyste, zamykające rok szkolny.

212.

Świeżo wyszła z druku Dietetyka kąpielowa, czyli nauka jak należy się zachować podczas leczenia w zdrojowiskach. Autorem tej książki jest dr Bolesław Skórczewski, lekarz zdrojowy w Krynicy i znany w naukowym świecie specjalista-balneolog. Pisma lekarskie umieszczą prawdopodobnie szczegółowe sprawozdanie z tej książki, my zaś polecić ją tylko możemy wszystkim wybierającym się do wód, jako rzecz napisaną przez poważnego znawcę.

213.

Nadużycie. Kurier Warszawski donosi o nadużyciu, jakiego dopuściła się na podróżnych komenda statku Andrzej, płynącego z Płocka do Warszawy.
Oto odebrawszy w okolicach Jabłonny wieść, że dalej płynąć z powodu mielizn nie można, kapitan statku przybił do brzegu i kazał po prostu pasażerom wysiadać.
Wszelkie przedstawienia nic nie pomogły. Opornych zmuszono do opuszczenia statku. Część podróżnych biedniejszych pozostała bez środków pieniężnych, a nie znając okolicy, nie wiedziała, dokąd się udać. Zamożniejsi najęli furmanki — inni zostali na miejscu w prawdziwie krytycznem położeniu.
Działo się zaś to wszystko nie w Chinach, nie w Azji, ale u nas.
I doprawdy nie ma w tem nic dziwnego, nigdzie bowiem nie lekceważą tak publiczności i nie obchodzą się z nią tak bezwzględnie, jak właśnie u nas.
Czynią zaś to ci, którzy jej służyć powinni.
Wszelkiej służbie na kolejach, na statkach, w miejscach publicznych, wydaje się natychmiast, że jest władzą, a wszelkiego rodzaju urzędniczkom, że są dygnitarzami. Nic u nas nie stosuje się do publiczności, ale publiczność musi się stosować do wszystkiego. Najlepszą ilustracją do tych stosunków są owe sławne napisy na poczcie, istniejące... chyba dla urzędników, bo publiczność, która ich nie rozumie, ciągle się myli wrzucając listy i przesyłki w niewłaściwe skrzynki. Ale o tem i mówić na próżno. Świeży wypadek postąpienia z pasażerami na statku Andrzej przeszedł jednak tym razem wszystko, co się trafiło w czasach ostatnich. Na całym świecie istnieje prawo, że statek, który z jakich bądź przyczyn nie może dowieźć pasażerów na miejsce przeznaczenia, wysadza ich w najbliższej przystani, zwracając pieniądze za całkowitą drogę. U nas wysadza się ich bez ceremonii na piasek. Ciekawiśmy, co powie na to zarząd żeglugi parowej — i czy wypadkiem nie nagrodzi kapitana i załogi za sprytne wyjście z kłopotów?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.