W oliwnym gaju...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tytuł W oliwnym gaju...
Pochodzenie Poezye I
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W oliwnym gaju...

W oliwnym gaju, gdzie pachną jaśminy,
Perłowe lilie i szkarłatne róże,
Nad cichem morzem barwy złoto-sinej
Od słońca, co się paliło w lazurze,
Dzieło od bogów natchnionego dłuta,
Afrodis stała z marmuru wykuta.

Naga, z uśmiechem boskim, na pół senna,
Czysta, jak kiedy z wód wytrysła piany,
Stała wieczyście pogodna, kamienna,
A marmur w słońcu lśnił blado-różany...
Jej piękna w ludzkiem nie wyrazić słowie,
Jej pięknu sami dziwią się bogowie...

Oliwnym gajem w miedzianej zbroicy,
Ku morskim brzegom grecki młodzian kroczył,
Włócznię z jaworu kołysał w prawicy,
Z hełmu się kity długi strumień toczył;
Widna mu z oczu i z ciała postawy
Odwaga, siła i dumna chęć sławy.


Na bój szedł straszny... Jako sępów stado
Napada gniazdo śmiałego sokoła:
Tak Pers, ogromną ruszywszy gromadą,
Peloponezu chce zagarnąć sioła —
Ale napotka mężne Grecyi syny,
Okute tarcze, ostre rohatyny.

On naprzód z roty wystąpił orężnej,
Aby zobaczyć, czy na morzu w dali
Perskich okrętów nawały potężnej
Nie widać pysznie płynącej po fali,
Jak łabędź, co się skrzydlaty kołysze —
Opodal idą jego towarzysze.

Oto po morzu, jak chmury po stropie,
Śmierć przynoszące nawy Persów płyną;
Tłum wielki, zbrojny i w łuki i w kopie,
Nieprzeliczony, jak gwiazdy w noc siną,
Gdy miesiąc srebrny nie świeci na nowiu,
A od gwiazd rojno na niebios pustkowiu.

Lecz jako zorza krwawo powstająca
Spędza ze stropu nocy złote błyski:
Tak Grecya, sławą podobna do słońca,
Rozproszy wroga ostremi pociski.
Ares na walkę powiedzie ich zgubną,
Da laur tryumfu, lub śmierć wiecznie chlubną...


Pójdźcie najeźdzcy! On pierwszy umoczy
W krwi waszej dziryt!... Chciałby biec przez fale!...
Wtem rozognione uderzył mu oczy
Marmur, na słońcu błyszczący wspaniale...
I wszystka krew w nim płomieniem zażegła
Z żył mu się w serce stoczyła i zbiegła.

W hymnie wspaniałym czarowna przyroda
Wielbiła piękność bóstwa niezrównaną,
Śpiewa ją morza szafirowa woda,
Śpiewa ją niebo i barwą różaną
Śpiewają kwiaty... Bóstwo śnieżnołone
Stoi zaklęte w marmur, uwielbione...

I Grek odrzucił swój dziryt stalony,
Zerwał hełm z czoła długą zdobny kitą;
Żądzą płomienną miłości palony
Krzyknął, przed boską stając Afrodytą:
»— Za jeden uścisk twój, bogini złota,
Zapłacę chwałą mojego żywota!...«

I dziw!... Ożywia się posąg kamienny,
Usta rumienią, oko blaskiem pała,
Łono faluje i z zadumy sennej
Bogini budzi się różano-biała...
...............
...............


...............
...............
A jego bracia milczący leżeli
Na piersiach wrogów i na piersi krwawej...
Bogini piękna nie wyrazić w słowie;
Jej pięknu sami dziwią się bogowie.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.