Bezdeń — samotność... Szczęśliwy, kto może,
Czując w swej duszy pustkowia otchłanie,
Oczy podniósłszy w niebo, wołać: Panie!
Szczęśliwy, komu Ty się jawisz, Boże.
Bezdeń, samotność... Na ziemi i niebie
Nic... Ani Ducha Bożego nad głową,
Ani tu ręki, czy serca... Grobową
Pustką jest życie i w grób duszę grzebie.
Nic... jedno słowo... Zda się, że w tej chwili
Cały ocean głos-by mógł przepłynąć,
Aby gdzieś w pustce nieskończonej zginąć —
Żadne go ucho schwycić się nie sili.
Nic... Taka cisza przeraźliwie niema,
Jakby świat zginął... Myśl się obłąkana
Staje tą bezdnią. Na chmurach szukana
Boga twarz nie mgli się, a ludzi niema.
I tylko jakaś głąb wciąga i wchłania,
Jakiś olbrzymi dech — — duch się bezwładnie
Słania i leci — — jeżeli przepadnie,
Widać, że nie mógł stworzyć Oglądania.