Uparty chłopiec/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Uparty chłopiec
Podtytuł Życie Ludwika Pasteura
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
31.

Są ludzie, którzy lubią brać, a sami mało dają. Są ludzie, którzy wiele dają, a mało biorą.
Pasteur chciał żyć po to, żeby przynosić pożytek.
Mówił:
— Tylko dlatego warto jest żyć, żeby pracować.
Mówił:
— Jeżeli jednego dnia nie pracuję, zdaje mi się, że coś ukradłem.
Mówił:
— Trzeba się spieszyć.
Powiedział:
— Żal mi umierać, chciałem więcej pożytku przynieść swemu krajowi.
Tylko raz podczas wojny powiedział:
— Szczęśliwi ci, którzy umarli.

Pasteur nie ma czasu na chorobę. Już taki jest jego ród.
Matka nie chorowała nigdy. Pracowała do ostatniej godziny. Ojciec tak samo. Chcieli oboje pożegnać się z Ludwikiem, ale nie zdążyli.
Jest pole walki. Jest pole pracy. Pada żołnierz ranny albo zabity. Karabin trzyma w ręce. Polem pracy Pasteura była pracownia. Jego orężem był mikroskop.

Pasteur zachorował. Miał gorączkę. Prosiła żona:
— Zostań w domu.
Ale było ważne posiedzenie naukowe. Żona odprowadziła go. Czekała. Pasteur wrócił zmęczony. Położył się do łóżka.
Paraliż. Może umrzeć. Tak umarła jego matka. Przyszedł atak paraliżu i koniec.
Pasteur jest zimny. Oczy zapadnięte. Ręka nieruchoma. Czy obudzi się jeszcze?
Straszny to był tydzień.
Dziwili się doktorzy, że żyje jeszcze.
Ale nagle nastąpiła poprawa. Usnął spokojnie. Oprzytomniał. Będzie żył.
Co będzie w nocy? Co będzie rano? Pani Pasteur i doktór Godélier (Godelje) są ciągle przy chorym. W nocy czuwają uczniowie: Raulin, Deville, Gernez, Didon, Bertin, Lamy, Duclaux (Diklo).
Potrzebny mu jest spokój. Ale Pasteur jest nieposłuszny. Dyktuje nową książkę o jedwabnikach. Boi się, że nie zdąży.

Potrzebny mu jest spokój. Ale Pasteur układa plany nowej pracy.
Upłynął miesiąc. Wstał z łóżka. Zaczyna czytać. Sam już czyta.
Jeszcze miesiąc. Jest mu już lepiej. Porusza ręką. Sam chodzi.
Chce pojechać na wieś do swoich motyli.
Proszą go:
— Poczekaj. Nie można. Znów zachorujesz. Ale Pasteur jest uparty.

Tyle czasu zmarnował. Nie ma tu w Paryżu nic do roboty. Budują nową pracownię. Wróci kiedy będzie gotowa.
Zanoszą go do wagonu. Pojechał.
Zmęczył się podróżą.
Mieszkanie było niewygodne i zimne.
Pasteur nie nauczył się jeszcze chodzić po chorobie.
Upadł. Uderzył się. Pisze w liście:
„Nie złamałem nogi. Potłuczenia są bolesne, ale nie niebezpieczne. Poruszam już ręką, ale bardzo powoli. Męczy mnie tylko, że w nocy spać nie mogę. Dopiero nad ranem zasypiam na dwie godziny“.

Pasteur miał dzielnych uczniów. Pracowali. Robili to, co im kazał.
O czym myśli wielki uczony, podczas bezsennych nocy?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.