Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żal mi umierać, chciałem więcej pożytku przynieść swemu krajowi.
Tylko raz podczas wojny powiedział:
— Szczęśliwi ci, którzy umarli.

Pasteur nie ma czasu na chorobę. Już taki jest jego ród.
Matka nie chorowała nigdy. Pracowała do ostatniej godziny. Ojciec tak samo. Chcieli oboje pożegnać się z Ludwikiem, ale nie zdążyli.
Jest pole walki. Jest pole pracy. Pada żołnierz ranny albo zabity. Karabin trzyma w ręce. Polem pracy Pasteura była pracownia. Jego orężem był mikroskop.

Pasteur zachorował. Miał gorączkę. Prosiła żona:
— Zostań w domu.
Ale było ważne posiedzenie naukowe. Żona odprowadziła go. Czekała. Pasteur wrócił zmęczony. Położył się do łóżka.
Paraliż. Może umrzeć. Tak umarła jego matka. Przyszedł atak paraliżu i koniec.
Pasteur jest zimny. Oczy zapadnięte. Ręka nieruchoma. Czy obudzi się jeszcze?
Straszny to był tydzień.
Dziwili się doktorzy, że żyje jeszcze.