Tylko grajek/Tom II/VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hans Christian Andersen
Tytuł Tylko grajek
Podtytuł Powieść
Wydawca Karol Bernstejn
Data wyd. 1858
Druk Drukarnia Gazety Codziennéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Fryderyk Henryk Lewestam
Tytuł orygin. Kun en Spillemand
Źródło Skany na commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




VIII.



Najuboższy z ubogich między nami ma grób swój w ziemi poświęconej, a gdy biedna jego rodzina nie może się zdobyć na sprawienie mu krzyża, tedy przynajmniej kawał płótna rozciągnie między wierzbami i atramentem zapisuje na niem nazwisko i datę śmierci nieboszczyka. Poczciwemu Joelowi, który nawet dźwigał pudło ze zwęglonemi zwłokami swego pana, by je złożyć w ziemi poświęconej, wyznaczono teraz grób za murem cmentarnym, gdzie obok ścieżki pasła się krówka biednej komornicy. W cztery dni jeszcze widziano ślady białego piasku, którym litościwa kobieta grób ten posypała, lecz później młodzież, w której tkwi jeszcze dzikość zwierzęca, obrzuciła go błotem i kamieńmi, albowiem wiedziała, że w tym grobie spoczywa potomek Izraelu. A wzgardzone wróbelki siadały na kamieniach i świegotały swoje pieśni, a zimny wiatr wiosenny dął na swym flecie czarodziejskim, owej plecionej ścianie biednej chaty.
Czytanie ma w sobie coś magnetycznego; patrzymy na czarne głoski, a przez oczy powstaje w naszej duszy żywy obraz, który nas chwyta jak potężna rzeczywistość. Naomi czytała w książce i w listach, a dom, który niegdyś rozpadł się w popiół i w gruzy, stanął znów przed nią ze staremi, rzeźbionemi szafami i z tym nadpisem nade drzwiami: — Jeśli o tobie zapomnę, Jerozolimo, tedy niechaj zapomnę o własnej swej prawicy! — Piękne lewkonie woniały, a słońce świeciło przez czerwone szyby altanki, gdzie pod sufitem wisiało jajko strusie.
Stara hrabina jednak prawdę jej powiedziała o matce, tylko nie powiedziała wszystkiego o Norwegczyku, który podstępem dowiedziawszy się o miejscu i chwili jej schadzki z hrabią Wilhelmem, wsunął się do czekającej tak, iż gdy nadszedł prawdziwy kochanek, plotki potwarców najdowodniej zostały poświadczone. Wprawdzie szczęście miłości jest wielkie, ale żal miłości jeszcze większy. Piękna Sara płakała, jak Zuzanna, córka Hilkiasza, lecz nie świadczył za nią żaden Daniel: jam niewinny jej krwi i umywam od niej ręce! Dużo tam było o tem bardzo nauczających kommentarzy, choć niekoniecznie właściwem były zajęciem dla młodej panienki, sposobiącej się do pierwszej kommunii.
„Norwegczyk jest ojcem Naomi! — te wyrazy zapisane były w książce pismem bladem i drżącem, ręką starego Joela. — „Było to morderstwem twojej nieskalanej sławy, biedna Saro! Wzgardzona, z nienawiścią w sercu dla ojca twego dziecięcia, jednak nie miałaś nikogo, tylko jednego jego! Rzuciłaś się w jego objęcia z przekleństwem na ustach, a on wcisnął na nie milczenie cichej śmierci; żale twoje rozbudziły w nim ducha złego i zabił cię! Bóg Izraelu jest mściwym Bogiem, który za grzechy ojców karze dzieci aż w czwarte pokolenie.“
— Norwegczyk jest moim ojcem! — rzekła Naomi. — Więc to już niezawodne! O, moja matko! Tak jest, przez ciebie należę do owego wzgardzonego ludu! Tej pewności nikt mi nie odbierze! — Stanęła przed lustrem. — Nie mam jasnych włosów i niebieskich oczu mieszkańców Północy, — nic takiego, coby zdradzało, żem się rodziła pod zorzą północną i pod słońcem zamglonem. Włosy moje są czarne, jak zwykle u córek Wschodu! moje oczy i krew moja świadczą, że należę do cieplejszej strefy.
I z zapałem zabrała się do czytania Starego Testamentu, jak arystokraci radzi czytają tablice genealogiczne swoich rodów. Serce jej biło mocniej przy każdem opowiadaniu o dzielnych niewiastach, o których mówi Pismo Święte, o mężnej naprzykład Judycie i rozumnej Esterze.
— Lud mojej matki wówczas już był oświeconym i zwycięzkim, kiedy na Północy mieszkały same tylko hordy dzikich barbarzyńców! Teraz rzeczy stoją inaczej!
— Jaśnie panna prawdziwym jest antychrystem w wierze! — rzekł pan Patermann po lekcyi i w samej rzeczy rozmaite jej pytania, lepszego niż on teologa byłyby mogły w potężny wprawić kłopot. Sobie samej zostawiona, myśli jej śmiało, częstokroć zbyt śmiało rozstrzeliwały się; otaczających ją ludzi nie miała za nic, jakoż prawdziwą bywało jej uciechą sprzeczać się z pobożnym kapłanem i całkiem go wybić z konceptu, co nawet dość często się zdarzało. Chciała wiedzieć, czego nauczał swoich Arabów Mahomet, chciała słyszeć mądrość objawioną przez braminów nad brzegami Gangu. — Toż znać trzeba wszystko i wybierać najlepsze! — mawiała. — Chorym i słabowitym nie należy dawać więcej nad potrawy przez lekarza przepisane, ależ ja dosyć jestem silna, żeby z każdej skosztować po trosze.
Przy takiej rozmowie kłaniał się nisko pan Patermann, a myślał sobie w duszy: — Jeżeli kogo smażyć będą w piekle, to niezawodnie tę pogankę! A wszystko co było w Naomi niedobrego, jak najdokładniej dochodziło starej pani hrabiny, która znów o wszystkiem donosiła synowi. Guwernantka, wcale nie przydatna na dozorczynię i nauczycielkę Naomi, takoż przeszła do obozu hrabiny, jako lektorka, towarzyszka i wahadło konwersacyjne. Długo wprawdzie trzymała stronę Naomi, lecz gdy ta ostatnia drwiła sobie z jej niemieckich poezyi, zniewoloną była przejść do partyi przeciwnej. To co Anioł Pański przepowiadał Hagarze o synu, którego miała wydać na świat, to samo zdawało się dotyczeć Naomi, jak niegdyś Izmaela: „Będzie dzikim człowiekiem; ręka jego będzie przeciwko wszystkim, a ręce wszystkich przeciwko niemu!“ — Co do hrabiny, pastora i guwernantki, dosyć oni otwarcie byli jej przeciwni.
— Wiem ja dobrze — mawiała — że kiedy mgła unosi się nad łąką, nietrudno o czarne chmury. Ale mnie właśnie bawi niepogoda, taka przygotowana niepogoda! Chcieliby nademną przewodniczyć! Jeden hrabia jest moim królem i panem! Jeśli staną mi się zbyt nieznośnemi, jeśli wezmą na siebie rolę niegodziwego Hamana, tedy ja będę śmiałą jak Estera i gdy się najmniej tego spodzieją, wystąpię przed nim z moją skargą. Potężniejsza to była ręka, niż przystojnego blondyna Ludwika, która prowadziła pióro kreślące mój rysopis w paszporcie, przeznaczonym dla nudnego płaksy i niedołęgi w Odensee! — I znowu zaczęła czytać o licznych trzodach Abrahama, o zwycięztwach Dawida, o przepychu Salomona.
Na forum rzymskiem stoją ruiny pogańskiej świątyni; w samym jej środku, między wysokiemi filarami z marmuru, wystawiono kościoł chrześciański; stare z nowem wzajemnie tutaj trzymają się, a jednak oko widza najwięcej spoczywa na szczątkach starożytnych. Zupełnie tak samo myśli Naomi więcej zajęte były judaizmem, który uważała za zbudowany razem z nauką chrześciańską. Kiedy zwykle młodzież istne nawet myty przemienia w rzeczywistość, ona przeciwnie rozpoczynała jakieś filtrowanie w guście Straussa, któryby wszystko historyczne rad przemienić w same myty. Tym sposobem rozwijało się w niej widzenie rzeczy religijnych, podobne do owego, które dziś zaczyna objawiać się w niektórych umysłach niemieckich, pewien rodzaj wolnomyślenia. Gdyby w ogóle bliżej chcieć oznaczyć, czem była właściwie Naomi w roku swojej konfirmacyi, toby ją raczej należało nazwać żydówką, niż chrześcianką; grzmiący, surowy sędzia Jehowa nierównie wspanialszy był w jej oczach od łagodnego Boga miłości, do którego w zupełnem zaufaniu odezwać się możemy: Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech! — Co czytywała w Starym Testamencie, to łączyła ze wspomnieniami dzieciństwa i myślała o starym Joelu, o ostatniej z nim swojej rozmowie.
Na grobie jego, gdy po raz pierwszy znów przejeżdżała tamtędy Naomi, pasła się krowa komornicy. Rzuciła okiem na mur cmentarny i uśmiechnęła się.
Następnej niedzieli atłasowa suknia wlokła się po kamiennej posadzce przybranego świątecznie kościoła, w którym wisiały zielone gałązki i girlandy z kwiatów, a na ołtarzu paliły się złocone świece. Naomi stała na czele rówieśnic; ona była najpierwszą, a zatem najlepszą uczennicą. Nikt nie odpowiadał jak ona, nikt lepiej od niej nie dowodził, że pojął i poznał całą naukę chrześciańską.
Kareta odjechała z przed kościoła; koła jej przeszły nad grobem Joela.
— Dziś przysięgłam na wierność chorągwi Chrystusowej! — rzekła zamyślona Naomi. — Wychowali mnie taką, dali mi jeść i pić, żebym należała do ich grona. Wiem że dezercya jest karaną. Zresztą może to i jedno wszystko, czy się służy w konnicy, czy w piechocie, byle temu samemu królowi jegomości! — Zamyśliła się. — O Boże! toć i ja tak opuszczona na świecie! — rzekła, a łzy z pod ciemnych rzęsów spłynęły na jej policzki.
Lokaj dał znać, że świetna biesiada już jest zastawioną. Pan Patermann prowadził do stołu starą hrabinę. Naomi była jeszcze w atłasowej sukni, z czerwonym pączkiem róży na bijącem sercu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Hans Christian Andersen.