Trzy zakłady/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Trzy zakłady
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 16.3.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Epilog

Było to następnego ranka.
John Brill, współwłaściciel firmy „Bracia Brill“ delektował się doskonałym cygarem w pokoju, znajdującym się za sklepem. Jego subiekci krzątali się tymczasem w sklepie, obsługując klientów.
Około godziny dziesiątej zjawił się wytwornie ubrany pan. Oświadczył, że pragnie mówić z samym szefem.
— Pozwoli pan, że się przedstawię — rzekł nieznajomy. — Jestem Harry Brandon, sekretarz prywatny ochmistrza dworu.
Jubiler ukłonił się nisko. Raffles — bowiem on to był — ciągnął dalej:
— Czy pan sprzedał wczoraj naszyjnik z pereł pewnej damie dworu?
— Tak, sir...
— Chciałbym pomówić z panem bez świadków.
Jubiler zaczerwienił się lekko.
— Zechce pan udać się ze mną do mego prywatnego biura, sir.
Gdy usiedli w wygodnych fotelach, Raffles zabrał głos:
— Jego ekscelencja ochmistrz dworu jest zdania, że naszyjnik jest trochę za drogi...
— Za drogi! — zawołał John Brill. — Czy zdaje pan sobie sprawę z gatunku tych pereł?
— Twierdzi więc pan, mister Brill, że te perły są bez zarzutu? — powtórzył z naciskiem Raffles.
Jubiler zawahał się przez chwilę.
— Oczywiście — odparł. — Wszystkie są jednakowe w gatunku i idealnie dobrane. Czy je pan widział?
— Tak jest — odparł Raffles.
Wyjął z kieszeni pudełko i otworzył je.
— Otóż one — rzekł. — Oskarżam pana, że dopuścił się pan oszustwa.
Słowa te wypowiedziane były z takim spokojem, że John Brill zadrżał. Wiedział on bowiem dokładnie, że w naszyjniku znajdowały się cztery perły sztuczne.
— Ma pan rację — rzekł — przyjrzawszy się perłom. — Widocznie sam padłem ofiarą oszustwa. Jestem człowiekiem uczciwym i nigdy nie odważyłbym się na nic podobnego.
Raffles uśmiechnął się.
— Trudno przypuścić, że pan jako jubiler nie zna się na perłach!
Jubiler poczynał tracić grunt pod nogami.
— Proszę pana o przebaczenie, sir — rzekł raptownie — może zechce mi pan poradzić, jak się mam zachować w tej trudnej sytuacji?
— Nie wiem, jak mam panu pomóc — rzekł Raffles.
— Mógłby pan na przykład oświadczyć, że po bliższym zbadaniu perły okazały się prawdziwe. Jak dotąd tylko laicy mieli je w swym ręku...
Raffles przerwał mu.
— Jest pan w błędzie, panie Brill. Zanim objąłem swoje obecne stanowisko, byłem pracownikiem wielkiej jubilerskiej firmy w Amsterdamie. Jestem ekspertem w tym zakresie.
— Wobec tego zaproponuję panu inne wyjście — rzekł. — Jestem gotów zmienić owe cztery perły, które uważa pan za fałszywe. Nie chcę, aby ciążyło na mnie podejrzenie... Ponadto chętnie zaofiaruję panu pewne odszkodowanie za pański trud. Nie będzie to wiele, powiedzmy tysiąc lub dwa tysiące funtów...
— Hm... — odparł Raffles z uśmiechem — na takie drobnostki mnie pan nie weźmie, drogi panie Brill. Niechże pan pomyśli, że jedno moje słowo może pana zgubić.
Grube krople potu ukazały się na czole jubilera.
— Może znajdziemy inne wyjście... Na ile ocenia pan wartość tej przysługi?
— Powiedzmy na sześć tysięcy funtów — Zdaje pan sobie sprawę, że to nie jest zbyt wiele.
— Zgoda... Natychmiast każę zmienić perły — rzekł Brill.
Po upływie pół godziny zjawił się pracownik przynosząc naszyjnik z nowo oprawionymi perłami.
Raffles przyjrzał im się dokładnie.
— Tym razem perły są prawdziwe — rzekł.
Jubiler otworzył swą kasę, wyjął z niej paczkę banknotów, odliczył sześć tysięcy funtów i wręczył je Rafflesowi.
— Żegnam pana — rzekł Raffles podnosząc się z fotelu. — Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w warunkach bardziej wesołych!
Raffles udał się natychmiast do swego jubilera.
Pokazał mu naszyjnik i oświadczył z pewnym zakłopotaniem, że zmuszony jest się go wyzbyć. Jako cenę podał sumę osiemdziesięciu tysięcy funtów. Jubiler chętnie zgodził się na tę tranzakcję, gdyż naszyjnik, po zamianie pereł, wart był przynajmniej o trzy tysiące więcej.
Tajemniczy Nieznajomy zatrzymał taksówkę i kazał się odwieźć do domu.
— Niezły interes — obliczał w duchu — najpierw dziesięć tysięcy, po tym siedemdziesiąt tysięcy, a teraz jeszcze sześć... Gdybym miał czas, wyciągnąłbym z tej historii jeszcze więcej...
Tak rozmyślając, znalazł się przed swą willą w Regent Parku. Oczekiwał go Charley, ziewając nad stosem dzienników.
— Cóżbyś powiedział, gdybym ci zaproponował małą podróż do Szwecji i Norwegii? — zagadnął go Raffles.
— Zgodziłbym się na nią z ochotą, Edwardzie — odparł Charley. — Londyn począł mnie już nudzić.
— A więc w drogę. Jutro rano przepłyniemy La Manche.
Mówiąc to lord rzucił przed zdumionym Charleyem na stos kilka paczek banknotów.

KONIEC



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.