Tatry w dwudziestu czterech obrazach/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maciej Bogusz Stęczyński
Tytuł Tatry w dwudziestu czterech obrazach
Podtytuł skreślone piórem i rylcem przez Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego.
Wydawca Księgarnia i wydawnictwo dzieł katolickich, naukowych i rolniczych.
Data wyd. 1860
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.

Już się niebo przeciera, mgła opada lekka,
Już się nam pokazuje Stary-Sącz z daleka.
Już poważne świątynie wybiegły wysoko,
Połyskiem swoich krzyżów uderzają oko;
A wzgórze Winnéj-góry zostaje za nami,
Już miasto sędziwemi wita nas domami,
„Które od wielko-ludów założone było,
„Wysokich jak te wieże, a sławnych swą siłą,
„Co przekraczali góry jedném postąpieniem,
„I zasłaniali pola na milę swym cieniem!”
A Poprad środkiem miasta pełny łodzi, płynął —
Lecz wszystko się zmieniło, gdy ich czas przeminął?
Już wygaśli olbrzymi, chociaż rzeka płynie,
I miasto pomniejszało — choć stoją świątynie!...
Tylko mury, co miasto stare otoczyły,
Świadczą że tu najazdy, krwawe bitwy były,
Które Jaksa[1] uśmierzył i Węgrów oddalił,
I całą podkarpacką krainę ocalił.
Witaj miasto sędziwe! ale niepozorne,
Ubogie swym upadkiem, ciche i pokorne,

Tylko cię przyozdabia świątynia wspaniała,
Która wszystkie przygody z tobą podzielała,
Przetrwawszy najezdników natarczywych chmury,
Otoczona klasztorem i wzniosłymi mury.
W nich strzelnice służyły do odparcia wroga,
Pod którymi nie jedna wrzała bitwa sroga,
Szczególnie dzielny Jaksa polskimi hufcami
Stoczył walkę zwycięzko z bitnymi Węgrami,
Którzy łupów łakomi, przebywszy granicę,
Wpadli tu i niszczyli cała okolicę.
Świątynia jest pod miedzią, a znakiem zbawienia
Błogosławić się zdaje przyszłe pokolenia;
I teraz swą wewnętrzną zajmując czystością,
Zadziwia starodawnych obrazów pięknością —
A ściany nam malują, jak w obrazy żywe
Królowéj Kunegundy życie świątobliwe,
Gdy z świata ustąpiwszy, klasztor wystawiła,
I w nim dni życia swego Bogu poświęciła,
Zachowując ustawy podług świętéj Klary,
Oddalała od siebie pokusy i mary;
A wierna obowiązkom zakonu swojego,
Nie szczędziła usługi dla ulgi bliźniego.
Skromność, cichość, pokora, były jéj udziałem —
A brzydząc się zbytkami i rozpusty szałem,
W spokojnéj swéj komnacie cicho się modliła,
A nauki i sztuki nadobne lubiła;
Kochając polski język i Polaków plemię,
Przenosiła nad obce kraje polską ziemię!
Ubogim nie szczędziła przytułku i chleba,
Więc po życiu wzorowém wziętą jest do nieba.
O rodacy! z ustroni bliskiéj i dalekiéj
Zbiegajcie się tu chętnie jak Turcy do Meki;


Klasztór i kościół p.p. Klarysek
w Starym Sączu

A pełni szczeréj skruchy, widząc czyny własne,
Będziecie wstępowali w ślady świętéj jasne;
Które staną się dla was poprawy zawodem,
Uczyni was rozumnym, szczęśliwym narodem;
Bo chociaż piękne obce i ziemie i nieba,
Ale kraj swój szanować i cenić potrzeba! —
Tu w kaplicy ubocznéj ołtarz hebanowy
Przedstawia miłą postać téj polskiéj królowéj,
W czarnéj sukni ze śnieżną na głowie osłoną,
Pokrytą kosztownemi perłami koroną;
Tam lampa na podstawie płonąca płomieniem,
Żywiona jest starannie oliwy strumieniem,
Pali się na cześć świętéj wśród zimy i lata,
Lecz krok twój tam ciekawy zatrzymuje krata;
Tylko głosy zakonnic słyszane z daleka,
Nabożnemi pieśniami przejmują człowieka
I obchodzą łagodnie dokoła świątynią,
Cicho, ciszéj, nareszcie słabieją i giną.
Kazalnica spaniałą rzeźbą ozdobiona,
Otoczona królami z Abrachama łona,
Na winnéj latorośli oparta wysoko,
Pozłocistym swym blaskiem zachwyca twe oko.
W mieście farna świątynia gotycką budową
Pod imieniem Elżbiety, zdaje się jak nową;
Ma ołtarze snycerskie, obrazy zaszczytne,
I ławki na kościele dziwią starożytne;
A na boku w kaplicy obraz osobliwy,
Biegłego jest malarza, a treści prawdziwéj:
Wyraża Bolesława, króla Wstydliwego,
Z Kunegundą małżonką swą, ślubującego
Zachowanie czystości w swym małżeńskim stanie,
Dopóki duch i serce bić w nich nie przestanie;

Dopóki tylko będą z sobą połączeni,
Żadna myśl cielesności ich ślubu nie zmieni! —
Za miastem na smętarzu stoi murowany
Kościół świętego Rocha, rzadko odwiedzany;
By ten święty to miasto ochraniał od skazy
Obyczajów i zgubnéj morowéj zarazy.
Tyle swych upominków miasto przechowuje,
Któremi uczonego przechodnia zajmuje:
A wieść gminna podaje takie jeszcze wieści,
Które słysząc, w dzienniku swéj podróży mieści:
„Że Kaźmierz Sprawiedliwy, niegdyś Wichfrydowi,
„Przybyłemu do Polski światłemu Niemcowi
„Podarował Stary-Sącz za wierne usługi,
„Że tu mieszkał zamożny przez wiek życia długi.
„Że znowu potem miasto Bolesław Wstydliwy
„Nadał na wieczne czasy swéj małżonce tkliwéj;
„A do tego nadania sto wsi należało,
„Zastrzegając by się to nigdy nie dostało
„Żadnemu z cudzoziemców, iżby obce plemię
„Nie zalegało z czasem piękną Lechów ziemię!”









  1. Jaksa rycerz polski, pochodzący z dawnych krolików Serbii, dowodząc hufcami ziemi sandeckiéj. Stoczył z wojskiem Sciborowem pod murami Starego-Sącza walkę morderczą. Zwycięztwo długo ważące się niepewne, przy schyłku dnia opuściło najezdników, a Jaksa zyskał wygraną roku 1411. Jaksa mieszkał w zamku tęgoborskim, z którego teraz stoją smutne ostatki nad brzegiem Dunajca.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maciej Stęczyński.