Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A pełni szczeréj skruchy, widząc czyny własne,
Będziecie wstępowali w ślady świętéj jasne;
Które staną się dla was poprawy zawodem,
Uczyni was rozumnym, szczęśliwym narodem;
Bo chociaż piękne obce i ziemie i nieba,
Ale kraj swój szanować i cenić potrzeba! —
Tu w kaplicy ubocznéj ołtarz hebanowy
Przedstawia miłą postać téj polskiéj królowéj,
W czarnéj sukni ze śnieżną na głowie osłoną,
Pokrytą kosztownemi perłami koroną;
Tam lampa na podstawie płonąca płomieniem,
Żywiona jest starannie oliwy strumieniem,
Pali się na cześć świętéj wśród zimy i lata,
Lecz krok twój tam ciekawy zatrzymuje krata;
Tylko głosy zakonnic słyszane z daleka,
Nabożnemi pieśniami przejmują człowieka
I obchodzą łagodnie dokoła świątynią,
Cicho, ciszéj, nareszcie słabieją i giną.
Kazalnica spaniałą rzeźbą ozdobiona,
Otoczona królami z Abrachama łona,
Na winnéj latorośli oparta wysoko,
Pozłocistym swym blaskiem zachwyca twe oko.
W mieście farna świątynia gotycką budową
Pod imieniem Elżbiety, zdaje się jak nową;
Ma ołtarze snycerskie, obrazy zaszczytne,
I ławki na kościele dziwią starożytne;
A na boku w kaplicy obraz osobliwy,
Biegłego jest malarza, a treści prawdziwéj:
Wyraża Bolesława, króla Wstydliwego,
Z Kunegundą małżonką swą, ślubującego
Zachowanie czystości w swym małżeńskim stanie,
Dopóki duch i serce bić w nich nie przestanie;