Targowisko próżności/Tom I/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Makepeace Thackeray
Tytuł Targowisko próżności
Tom I
Rozdział Rebeka w obec wroga
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1914
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek Jagielloński
Tłumacz Brunon Dobrowolski
Tytuł orygin. Vanity Fair: A Novel without a Hero
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
Rebeka w obec wroga.

Młody człowiek, barczysty i dosyć na swój wiek otyły, siedział przy kominku z gazetą w ręku. Buty miał z łosiowej skóry, spodnie w cholewach, kamizelkę czerwoną w prążki, surdut zielony z dużemi stalowemi guzikami i chustkę na szyi tak szeroko złożoną, że kokarda dostawała do nosa, zakrywając prawie połowę twarzy. Na widok wchodzących panienek zerwał się z fotelu i skrył całą twarz po za kokardę chustki.
— Widzisz przed sobą twoją siostrę, Józefie — powiedziała Amelja śmiejąc się i biorąc dwa palce, które jej nieśmiało podawał. — Wróciłam już zupełnie z pensji. Oto moja przyjaciółka, miss Sharp, o której nie raz słyszałeś odemnie.
— Nie, daję słowo, nigdy... — odpowiedział potrząsając głową na znak przeczenia i ukrywając się coraz lepiej po za kokardą — nie, nigdy, to jest... tak!... Strasznie zimno na dworze.
To mówiąc zaczął poprawiać i rozniecać z całych sił ogień chociaż było to w połowie czerwca.
— Bardzo miły człowiek — szepnęła Rebeka do Amelji tak żeby ją słyszano.
— Czy doprawdy tak myślisz, powiem mu to...
— Ach, za nic w świecie, moja droga, zaklinam cię! — wołała miss Sharp, drżąc jak listek.
Rebeka od chwili powitania pana Józefa ukłonem pełnym skromności, trzymała ciągle oczy spuszczone, jak gdyby nie śmiała podnieść głowy.
— Dziękuję ci za te prześliczne szale — rzekła Amelja, zwracając się do brata — nie prawdaż Rebeko, że bardzo piękne?
— O! przecudne! — odpowiedziała miss Sharp, zwracając wzrok raptownie od posadzki w stronę kominka.
Pan Józef nie wypuszczał z rąk obcęgów i łopatki i ze skutkiem poprawiał ogień na kominku.
Nie mogę ci ofiarować tak pięknych podarunków — mówiła dalej siostra do brata — ale będąc na pensji wyhaftowałam dla ciebie parę dosyć gustownych szelek.
— Doprawdy, Ameljo — zawołał brat z widocznem pomieszaniem, ja cię nie rozumiem.
Biedny pan Józef, nie wiedząc jak wyjść z kłopotliwego położenia, uczepił się z całej siły za sznurek od dzwonka, co go w większy jeszcze ambaras wprawiło.
— Bardzo cię proszę — wyjąkał coraz więcej zmieszany — obacz czy mój buggy jest przed gankiem. Zmuszony jestem wyjechać i czekać nie mogę, a ten przeklęty groom wcale się nie spieszy.
W tejże chwili wszedł do salonu ojciec Amelji, bawiąc się dewizkami z miną właściwą angielskiemu kupcowi.
— O co ci idzie, Emmy? — wyrzekł po chwili.
— Józef prosi mnie żebym zobaczyła czy jego... czy jego buggy stoi przed gankiem. Cóż to jest buggy, mój ojcze?
— Jest to jednokonny faeton — odpowiedział ojciec z przesadą, zdradzającą pretensję do rozumu.
Józef parsknął gwałtownym śmiechem, ale spotkawszy wzrok Rebeki, umilkł nagle, jakby piorunem rażony.
— Ta młoda osoba jest twoją przyjaciółką, Emmy? Miss Sharp, jestem bardzo szczęśliwy że panią tu widzę. Czy wyłajałyście Józefa za to że chce nas porzucić?
— Obiecałem, mój ojcze, memu koledze Bonamy, że razem będziemy jeść obiad, odpowiedział Józef.
— Jakto! matka nie mówiła ci że możesz być z nami na objedzie?
— Ależ w tem ubraniu, mój ojcze... czyż podobna?
— Niech więc miss Sharp sama powie czy on nie może być wszędzie na objedzie w takim stroju? Zechciej mu się pani przypatrzyć tylko.
Na te słowa Rebeka spojrzała na swoją przyjaciółkę i obie roześmiały się tak szczerze, że stary ojciec, widocznie zadowolony, zaczął dalej wychwalać strój Józefa.
— Czy widziałyście kiedy u miss Pinkerton buty z łosiowej skóry podobne do tych?
— Oh! mój ojcze! zmiłuj się... jąkał Józef nie wiedząc na której nodze stanąć.
— Miałżebym zadrasnąć jego miłość własną? mówił ojciec do panienek, potem zwracając się do żony: Mistress Sedley, obraziłem podobno twego syna żartując sobie z jego butów łosiowych. Miss Sharp, zapytaj go pani czy tak nie jest? No Józefie, bądź uprzejmy dla miss Sharp i chodźmy do stołu.
— Mamy ryż, taki jak ty lubisz Józefie — rzekła matka, a ojciec twój przywiózł nam z Bilingsgate wybornego łososia.
— No, podajże rękę miss Sharp, a ja te młode panie prowadzić będę, powiedział wesoło ojciec biorąc pod rękę matkę i córkę.
Nie mamy prawa ganić miss Sharp za to, że postanowiła sobie zdobyć serce Józefa Sedley. Jeżeli młode panienki, chwalebną skłonnością wiedzione, zostawiają staraniom doświadczonych matek stawianie sideł na mężów, to należy nie zapominać że miss Sharp nie miała nikogo z krewnych, coby się podjął tego drażliwego obowiązku. Gdyby więc sama dla siebie nie polowała na męża, to prawdopodobnie nie znalazłaby nikogo coby się tem zająć zechciał. Cóż innego pociąga młode panny do życia światowego jeżeli nie widoki pójścia za mąż? Cóż pędzi całe te gromady do wód? Co im daje siłę tańczyć do piątej godziny z rana w najuciążliwszej porze roku? Co im daje cierpliwość do ślęczenia nad sonatą lub do wyuczenia się kilku romansów, płacąc po gwinei za lekcję najmodniejszemu i najbardziej wziętemu metrowi? Cóż je nakoniec zmusza do grania na harfie, kiedy się ma białe i kształtne ręce, do noszenia całego ogrodu kwiatów na głowie, jeżeli nie nadzieja że cały ten arsenał strzał i pocisków śmiertelnych posłuży do podbicia serca jakiego pożądanego młodego człowieka?
Co zmusza poczciwych rodziców żeby cały dom przewrócili i wydawali większą połowę dochodów na uczty, bale i na wino szampańskie? Byłażby to zupełnie bezinteresowna miłość bliźniego — albo też jedyna chęć patrzenia na szczęśliwą, pląsającą młodzież? Nie! zawsze tam jedna i taż sama pobudka — dobrze wydać za mąż córki. Podobnie jak mistress Sedley ułożyła z macierzyńską troskliwością kilkanaście projektów dla ustalenia losu Amelji, tak również Rebeka, licząc tylko na siebie, robiła co mogła ażeby złapać męża, który jej był daleko potrzebniejszy aniżeli jej przyjaciółce.
Żywa z natury wyobraźnia Rebeki podniecona bajkami „Tysiąca jednej nocy“ i obrazami ze Wschodu czerpanemi z geografji Guthriego, dostarczała jej bogatego materjału do budowy zamków na lodzie. Ubierając się przed obiadem zdawało się jej że Józef Sedley, o którego bogactwie z kilku słów Amelji wnosić mogła, do niej już całkowicie należy. Już się widziała okrytą szalami indyjskiemi, zawojami i djamentami, jadącą na słoniu przy odgłosie trąb i kotłów, z wizytą do wielkiego Mongoła. Słodkie za prawdę marzenia! Ileż to młodych osób lubi pogrążać się w tych snach czarownych, marząc jak Rebeka na jawie!
Józef Sedley był o dwanaście lat starszy od Amelji. Zajmował on dobrą posadę w kompanji wschodnio-indyjskiej a nawet można było już wówczas znaleść imie jego East Indja Register pod rubryką Bengale, jako poborcy w Boggley Vollah. Czytelnika ciekawego dokładniejszych o urzędowaniu Józefa wiadomości, odsyłamy do tegoż perjodycznego pisma. Nadmienimy tylko że stanowisko poborcy w Indjach było, jak to każdemu zapewne wiadomo, bardzo korzystne.
Boggley Vollah leży w okolicy odludnej, bagnistej trochę, ale bardzo pomimo tego przyjemnej. Okolica ta słynie polowaniem na bekasy, czasem nawet i tygrysa uda się tam zabić. Oddział konnicy stoi o 30 mil ztamtąd a do Rangoon, gdzie się znajduje centrum zarządu, liczą tylko 40 mil. Oto są szczegóły, które Józef udzielił listownie rodzicom po objęciu posady. W tem samotnem ustroniu przepędził on lat ośm. Jeżeli zdarzyło mu się widzieć twarz chrześcijańską, to nie częściej jak dwa razy do roku, kiedy oddział konnicy musiał eskortować do Kalkuty podatki przez niego pobierane.
Szczęściem Józef zaczął cierpieć na wątrobę. Zmuszony wyjechać, żeby się w Europie wyleczyć, miał tysiące zręczności używania zabaw i rozrywek bez liku. Lubiący życie koleżeńskie, nie mieszkał w Londynie z rodzicami, ale osobno. Przed wyjazdem do Indji, zanadto młody żeby się mógł upajać przyjemnościami wielkiego miasta, oddał się im po powrocie z szalonym prawie zapałem. Powoził się w parku, jadał objady w najmodniejszych tawernach, uczęszczał do teatrów co należało w owym czasie do dobrego tonu i ukazywał się w operze w wąskich spodniach i stosowanym kapeluszu.
Po powrocie do Indji pan Józef opowiadał bardzo wiele o swojem życiu w Europie, a nawet dawał do zrozumienia że nie było większych dandysów jak on i Brummel i że oni sami dyktowali prawa modnemu światu. Tymczasem Józef Sedley żył prawie tak samotnie w Anglji jak w Boggley Vollah. Znał zaledwie jedną lub dwie osób w stolicy, i można śmiało powiedzieć że umarłby z nudów i samotności gdyby nie lekarz, pigułki i choroba wątroby, Józef miał wszystkie przymioty po temu żeby zasłużyć na miano hulaki, co wszakże nie przeszkadzało mu być bardzo ociężałym i i niezgrabnym, i na widok kobiety stracić ze strachu przytomność. Rzadko też można go było widzieć w Russel Square, gdzie żarciki ojcowskie wystawiały na szwank jego miłość własną.
Bardzo się troszczył i nie mało się przerażał swoją otyłością: nieraz już chciał przedsięwziąć środki energiczne żeby się pozbyć tego nadmiaru tłuszczu, ale niedołęztwo a bardziej jeszcze zamiłowanie wygodnego życia, były mu wielką do tego przeszkodą. Jeść mniej jak trzy razy na dzień było dla niego zupełnem niepodobieństwem. Zawsze był źle ubrany, co jednak nie pochodziło bynajmniej z braku starania około swojej osoby: owszem zajęcie to zabierało mu kilka godzin dziennie. Służący jego dobrze wychodził na handlu zmienianemi przez pana sukniami, prawda że przesiąkłemi pomadą, olejkiem i najrozmaitszemi kosmetykami. Nie było pasków i gorsetów, znanych naówczas, którychby nie nosił, żeby mieć dobrą figurę. Kazał sobie robić zawsze, jak wszyscy ludzie otyli, suknie wąskie i ciasne, wybierał kolory jaskrawe i krój dla najmłodszego wieku właściwy. Zwykle ubierał się po południu, jechał sam jeden powozem do parku, potem przebierał się znowu i szedł, zawsze sam jeden, na objad do kawiarni Piazza. W próżności nie ustępował on żadnej kobiecie, nawet owa nieugłaskana dzikość była tejże próżności wynikiem. Jeżeli miss Sharp w pierwszej próbie odniesie zwycięztwo, to bez wahania się będziemy zmuszeni uznać ją za nadzwyczajnie zręczną i przebiegłą.
Pierwsze jej kroki stawiane na tej drodze, dowodziły już niepospolitej przenikliwości. Mówiąc że Józef był przystojnym mężczyzną, wiedziała dobrze że Amelja powtórzy te słowa matce, a ta podobnież przed synem tajemnicy z tego robić nie będzie. Zresztą nie trudno było przewidzieć że pochwały, schlebiające dumie i miłości macierzyńskiej mistress Sedley, usposobią ją dobrze dla Rebeki. Matki wszędzie i zawsze są też same.
Powiedzmy Styhoraksie że jej syn Kaliban dorównywa pięknością Apollinowi, a zobaczymy że miłość własna czarownicy nie będzie na te pochwały obojętną.
Kto wie czy Józef nie schwycił w lot komplimentu Rebeki, wymówionego nie zbyt cichym głosem. Jeżeli tak było, nie dowiedział się wprawdzie nic nowego, bo sobie piękności wcale nie odmawiał, ale słowa te przyjemne słuch jego pogłaskać musiały. Cóż kiedy w ślad za tem przyszła mu inna myśl przykra, zacierająca pierwsze wrażenie: „Czy to nie żart ze strony tej dziewczyny?“ pomyślał sobie w duchu. Ta niemiła uwaga podwoiła jego zmieszanie i była powodem gwałtownego ruchu, z jakim chwycił za sznurek od dzwonka. Ochłonąwszy nieco, nasz bohater, który jak to widzieliśmy, myślał już o odwrocie, nakoniec dał się ugłaskać i został na obiedzie. Prowadząc miss Sharp do sali jadalnej, czuł się miotany niepewnością i silnie był wzruszony. — Czy myśli ona naprawdę że ja jestem piękny, czy też dla zabawki śmieje się złośliwie ze mnie? Powiedzieliśmy wyżej że Józef Sedley był próżny jak kobieta. Wiemy dobrze że młode panny odwracają to twierdzenie mówiąc o nie jednej z towarzyszek: „Próżna jak mężczyzna.“ Przyznać należy że mają zupełną słuszność. Płeć nie piękna, jest zarówno czuła na pochwały, troskliwa o strój, dumna z powodzeń, podbojów i pewna osobistych przymiotów jak największa w świecie zalotnica.
Zstępując ze schodów Józef coraz więcej się rumienił a Rebeka z pełną skromności postawą miała wzrok przykuty do ziemi. Biała wygorsowana sukienka ujmowała śnieżnej białości ramiona Rebeki, twarzyczka jej przystrojona wyrazem nieśmiałości i pokory dopełniała tego skończonego obrazu niewinności dziewiczej. — Nie pozostaje mi teraz, pomyślała Rebeka, jak tylko zachowywać milczenie i okazywać sympatyczne zajmowanie się wszystkiem co Indji dotycze.
Mistress Sedley nie zapomiała kazać przyrządzić potrawę z ryżu na sposób indyjski, tak zwaną curry, którą Józef bardzo lubił. Z kolei przyniesiono półmisek Rebece.
— Cóż to za potrawa? — zapytała, spoglądając na Józefa i jakby oczekując odpowiedzi.
— To wyborne — odpowiedział niewyraźnie Józef; miał w tym momencie tak przepełnione usta, że ledwie z trudnością mógł je otworzyć. Po chwili zwrócił czerwone policzki do pani Sedley i rzekł przytłumionym głosem, kończąc proces połykania! — Moja matko, w Indjach nie potrafią lepiej curry przyrządzić.
— Oh! chciałabym skosztować jeżeli to indyjska potrawa, zawołała Rebeka. Mnie się zdaje, że wszystko co ztamtąd pochodzi, musi być doskonałe.
— Dajcież curry miss Rebece, powiedział śmiejąc się pan Sedley.
Rebeka nigdy w życiu nie jadła tej potrawy.
— No i cóż! Jakże pani znajdujesz ten przysmak indyjski, zapytał.
— To wyśmienita potrawa, rzekła Rebeka, czując od pieprzu jakby silne synopizma w gardle.
— Spróbój pani chili przytem, powiedział Józef z zadowoleniem.
Chili? powtórzyła Rebeka, nie mogąc prawie przełykać, a tak chili... to dobrze...
Biedna dziewczyna myślała że to jakiś chłodzący napój. Przyniesiono chili.
— Co za piękny i świeży kolor zielony! rzekła.
Wzięła trochę do ust, ale niestety! było to jeszcze bardziej piekące jak curry. Nie mogła już wytrzymać tyle piekielnej goryczy — widelec mimo woli wypadł jej z ręki na talerz.
— Wody! na miłość Boga, wody! zawołała.
Pan Sedley zanosił się od śmiechu!
— Upewniam panią, rzekł przerywanym głosem, że to jest potrawa niesłychanie indyjska. Sambo, podaj wody dla miss Sharp.
Wesołość ojca udzieliła się Józefowi który znajdował ten figel doskonałym. Matka i córka mniej się śmiały, pojmując dotkliwe cierpienie biednej Rebeki. Co się zaś tyczy tej ostatniej, z przyjemnością byłaby połknęła starego Sedley’a gdyby tylko mogła; roztropność wzięła jednak górę. Zniósłszy to upokorzenie równie cierpliwie jak przed chwilą znosiła palące curry, rzekła z przymuszoną wesołością:
— Powinna byłam przypomnieć sobie z Tysiąca i jednej nocy, ten pieprz, którym księżniczki perskie przysypują sobie grzanki ze śmietaną. Czy i pan także używasz ich w Indjach?
Stary Sedley roześmiał się szczerze i pomyślał sobie że Rebeka to z gruntu poczciwe dziecko.
— Grzanki ze śmietaną? powtórzył Józef z wyrazem prostoty, nasza bengalska śmietana nic nie warta; używają tam powszechnie koźlego mleka, do którego się już zupełnie przyzwyczaiłem.
— Jestem pewny że pani teraz nic już nie lubisz tego, co tylko z Indji pochodzi — odezwał się żartobliwie pan Sedley — nie prawdaż?
Po objedzie, gdy damy odeszły, przenikliwy ojciec tak się odezwał do syna:
— Ej, pilnuj się, Joss, ta dziewczyna zastawiła na ciebie sidła.
— Ba! ja się jej wcale nie boję, odparł Józef któremu uwaga ojca widocznie pochlebiła. — Przypominam sobie jedną pannę w Dumdum, córkę Cultera, tego co służył w artylerji, wyszła potem za mąż za niejakiego Lance, chirurga, dzielnego chłopca, który nie mało dokazywał ze mną i z moim kolegą Mullingatewney, o którym mówiłem ojcu przed objadem; poczciwy to był koleżka ten Mullingatowney. Jest teraz urzędnikiem w Budgebudge i ręczę że za pięć lat najdalej będzie radcą. Otóż oficerowie Artylerji dali bal, a Quintin z 14. królewskiego pułku powiada mi: — Sedley, gotów jestem założyć się z tobą i stawić dwa przeciwko jednemu, że nim się zaczną deszcze Zofja Culter złapie cię w swoje sidła. — Dobrze! powiadam... trzymam zakład... Na honor — rzekł Józef, przerywając swoje opowiadanie — to wcale dobre bordeaux, zkąd ta butelka pochodzi, z Carbonell, lub z Adamson?
Lekkie chrapanie było całą na te słowa odpowiedzią. Czyste sumienie bankiera, a może i opowiadanie Józefa, dozwoliło ojcu usnąć dość prędko. Szczęściem, zajmująca ta historja, dzięki towarzyskiemu usposobieniu Józefa, nie była straconą, tak jak się to dziś przytrafiło. Powtórzył ją więcej niż sto razy swemu aptekarzowi, doktorowi Gollop, przychodzącemu często dowiadywać się o stanie wątroby Józefa i o skutku pigułek, jakie przepisał.
Ze względu na stan zdrowia Józef Sedley zmuszony był poprzestać na jednej butelce madery, do której dołączył potem butelkę bordeaux. Zjadł potem dwa talerze poziomek ze śmietaną i dwadzieścia cztery ciastka, zastawione obok niego na talerzu.
— Daję słowo, myślał sobie, to bardzo miłe i powabne stworzenie. Jak spojrzała na mnie, kiedym jej podjął chustkę przy objedzie! Upuściła ją dwa razy... Biedne dziecko! Któż to śpiewa w salonie? pójdę zobaczyć.
Zabrakło mu jednak odwagi i stanął jakby jakąś niewidzialną siłą wstrzymany. Ojciec chrapał mocno.
— Pojadę — rzekł do siebie, biorąc za kapelusz, — pojadę do Southampton Row, dają „Czterdziestu złodziei“ i zobaczę miss Decamp w nowym balecie.
Przeszedłszy na palcach, żeby nie obudzić ojca, wyszedł.
— Oto Józef już wychodzi, rzekła Amelja stojąc u okna, kiedy Rebeka przy fortepianie śpiewała.
— Miss Sharp go przeraziła — powiedziała mistress Sedley — biedny Józef, kiedy też przestanie być tak nieśmiałym?




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Makepeace Thackeray i tłumacza: Brunon Dobrowolski.