Szkicownik poetycki/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Tytuł Szkicownik poetycki
Wydawca J. Mortkowicz
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
83

Wieje północny wiatr, ten sam, który w magicznej encyklopedji nosi ostrą i tajemniczą nazwę: Sarfar i uważany jest za tchnienie śmierci.
Powiew ten płynie życiu wpoprzek, naturze pod włos. Krzyczą w nim sylfy rozwścieczone — rosnący dym rudawych chmur mówi o wzniecanych przezeń często pożarach. Niewidzialne ręce zbroją się w zerwane gałęzie i konary i walą nimi na prawo i lewo.
Skromnej kobiecinie, idącej przez most, wicher wywrócił wiotki i stary parasol, kroczy więc teraz nieszczęsna z tym żałobnym tulipanem, oburącz wyrywając go rozbujanej przestrzeni. Ludzie oglądają się za nią z politowaniem, z uśmiechem. Nie dość na tem, wiatr zdejmuje jej kapelusz. Przedstawia go publiczności, podrzucając go po ulicy. Jakiś rycerski szary człowiek rzuca się za nim w pogoń, ale nędzny przedmiot nabiera polotu i wpada do rzeki, gdzie rzecz prosta, nikt już za nim nie skoczy. Pozostało tylko ogólne wrażenie — nędznego żartu...
Kobieta mocuje się z tulipanem. Najchętniej rzuciła by się i ona do rzeki, tak bardzo jest poniżona i prześladowana.
Na moście panuje właśnie duży ruch, auta przystają. Jedno z nich, współcześnie pańskie, wyróżnia się pięknością. Koloru niebieskiej ważki, płynne w zarysach, rządzi się jedynie młodą dziewczyną u kierownicy.
Spokojna jej uroda budzi nietylko zachwyt ale i szacunek. Nawet policjant, obowiązkowo niewzruszalny, ma dla niej rzewny uśmiech na marginesie poważnych ust.
Podziwiając tę pogodną i uposażoną, uboga kobieta uczyniła doniosły wynalazek życiowy. Pomyślała:
— „Któż mi dowiedzie, że nie jestem nią? Kto z patrzących na nas wie, że moje ja w tej a nie w tamtej pięknej postaci przebywa?
Jedna ja wiem o tem napewno — i nikt, nikt więcej prócz Stwórcy! To nasz sekret żałosny. Śmiejcie się więc ze mnie, a podziwiajcie tamtą. Gdzie dowód, powtarzam, że nie jestem nią? proszę o ten dowód! O dzięki Ci Boże za tę niespodziewaną pociechę!...”




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.