Szewc i Diabeł/Część IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Szewc i Diabeł
Podtytuł bajęda
Pochodzenie Dzieła Aleksandra Fredry tom XII
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1880
Druk Wł. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom XII
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

CZĘŚĆ IVta.


W sławetnym mieście Uhnowie
W środku rynku stoi ratusz,
Z przodu urząd, z tyłu szynk.
Tam w radnéj izbie stół długi
Pod zielonem trzeszcząc suknem
Trybunalską wraża cześć.
W kałamarzu jak w maźnicy
Kwint-essencya wielkich dzieł.
Przy stole jakby przy żłobie
W okularach gruby Sędyk

I ławników siedzi dwóch.
Przed progiem, w sieni, na pryczach
Spoczywają pachołkowie,
A nad nimi buty ich,
I laskowe dystynktorya
Na swych kołkach wiszą w rząd.
Dzień mglisty, sędyk poziewa,
Poziewają i ławnicy,
Do ziewania mają czas.
Wtem wszedł Pan Marek, a za nim
Majstrowie. — Coś w rękach dźwiga....
Ciurkiem z czoła kapie pot.
Pokłonili się Majstrowie,
Krawiec zaczął od tych słów:
„Z boskiego w niebie dekretu
„Każde zwierze ma swą głowę,
„Mądrą, głupią, ale ma.
„Podobniez każde i miasto
„Ma swój ratusz, jak się uda,
„Ten powinien wodzić réj;
„Jak więc ratusz co rozkaże,
„To Mospanie... teraz szyj!
„Do głowy zatem Uhnowskiéj
„O poradę przychodzimy,
„Bo się zdarzył rzadki traf.
„Pan Marek, szewski nasz cechmistrz,
„W ziemi bełskiéj pierwsze szydło,
„Przez fortelów dziwny zbieg
„Złowił diabła, zatkał w flaszce
„A ten diabeł — oto jest“.
I flaszkę na stół postawił,
A Pan Sędyk i ławnicy

Dali susa sążeń w tył.
I gdyby jeszcze przypadkiem
Nie był na czczo cały Senat
Byłby na wznak kozła dał,
Ale tylko się zatoczył,
Potem w diabla wlepił wzrok.
Acz cichy, skromny, maluczki,
Diabeł, diabeł w flaszce siedzi,
Nawet niema wątpić co;
Bo czarny, łysy, psie uszka,
Kozie rożki i kopytka
I ogonek ma jak bicz. —
Sędyk kazał, aby jeden
Z dwóch pachołków buty wdział.
Gdy Senat stoi dokoła
I na piękne w zęby dzwoni,
Boć to z piekłem zarwać strach;
Bies sobie liże łapięta,
Czasem tyłek poskrobuje,
Lub ogonkiem muszcze grzbiet,
Jakby sobie z saméj kozy,
Ba, z ratusza nawet kpił.
Wtem Melchior znowu głos zabrał:
„Rok już minął, Bogu dzięki,
„Jak w téj flaszce siedzi bies,
„Od roku też to w Uhnowie
„Wszystko idzie jak po miodzie,
„Aż się palce lizać chce.
„Jak tak potrwa długie lata
„To z Uhnowa będzie raj.
„Nie łatwo krajać, szyć trudno,
„Trudniéj jeszcze diabła złowić,

„Bo to chytry, śliski wąż.
„Najtrudniéj wszakże szewcowi,
„Co jak człowiek umrzeć może,
„Złego ducha wiecznie strzedz.
„Więc Waszmościom, głowie miasta
„Oddajemy diabła w straż.
„A jeśli radzić nam wolno,
„Radzim flaszkę wstawić w skrzynię,
„Skrzynię blachą zabić w śmierć,
„I w środku rynku naszego
„Kamieniami ciosowymi
„Obmurować ze wszech stron.
„Niech na wieczną famę miasta
„Stanie niby jaki słup.
„Niech Święty Jerzy na słupie
„Czysto, pięknie malowany
„Dzidę swoją w czarta pcha.
„Natenczas wszyscy mieszczanie
„Po kolei z halabardą
„Niech wartują dzień i noc.
„Taka to jest nasza rada;
„Powiedziałem. Teraz szyj!“
Skłonili głową Majstrowie
I jak każe ceremonja
Poszli sobie za drzwi precz.
Pan Sędyk, z nim i ławnicy
Chcieli wołać i zatrzymać,
Ale jakoś było wstyd.
Więc jak stali, tak zostali
I milczeli długi czas....
Depozyt jednak trza schować,
Zatem Sędyk ławnikowi

Kazał mężnie diabła wziąć.
Ten w gębie palce umaczał,
Dotknął flaszki, czy nie syknie,
A jak poczuł chłodne szkło,
Przez dwie poły wziął i niesie
Ręce naprzód, głowa w tył.
Otwarto ciemną komorę,
Gdzie arsenał i archivum,
Jedna księga, batów dwa;
Tam między kufą gorzałki,
A gąsiorkiem atramentu
Postawili straszny skarb,
I zamknęli na trzy zamki,
Każdy zamek razy trzy.
Usiedli znowu przy stole
I zmaczali razem pióra
I zrobili żydów sześć;
Lecz rada szła coś oporem,
A więc radę systowali
I do domu poszli jeść.
Potem znowu rada była,
A po radzie poszli spać.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.