Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dali susa sążeń w tył.
I gdyby jeszcze przypadkiem
Nie był na czczo cały Senat
Byłby na wznak kozła dał,
Ale tylko się zatoczył,
Potem w diabla wlepił wzrok.
Acz cichy, skromny, maluczki,
Diabeł, diabeł w flaszce siedzi,
Nawet niema wątpić co;
Bo czarny, łysy, psie uszka,
Kozie rożki i kopytka
I ogonek ma jak bicz. —
Sędyk kazał, aby jeden
Z dwóch pachołków buty wdział.
Gdy Senat stoi dokoła
I na piękne w zęby dzwoni,
Boć to z piekłem zarwać strach;
Bies sobie liże łapięta,
Czasem tyłek poskrobuje,
Lub ogonkiem muszcze grzbiet,
Jakby sobie z saméj kozy,
Ba, z ratusza nawet kpił.
Wtem Melchior znowu głos zabrał:
„Rok już minął, Bogu dzięki,
„Jak w téj flaszce siedzi bies,
„Od roku też to w Uhnowie
„Wszystko idzie jak po miodzie,
„Aż się palce lizać chce.
„Jak tak potrwa długie lata
„To z Uhnowa będzie raj.
„Nie łatwo krajać, szyć trudno,
„Trudniéj jeszcze diabła złowić,