[41]
Symfonia dwudziesta trzecia.
Wstawszy pasterz barzo rano,
Wyszedł z budki, wlazł na siano,
Boć go czczyca zejmowała,
Jaka przed tym nie bywała.
[42]
Czeka długo, czeka mało,
5
Co się w polu będzie działo,
Strach go zewsząd obejmuje,
Bo śpiewanie z nieba czuje.
Porwawszy się, poszedł w pole.
Szukając tam w onym dole,
10
Skąd się światło podawało, [1]
Jakie przed tym nie bywało.
A tak sobie przechadzając,
Z podziwieniem rozmyślając,
Pojrzy wzgórę, aż anieli
15
Pod niebiosy są weseli,
Pokój w ziemi ogłaszają,
Chwałę Bogu powtarzają,
Że zbawienie oglądało
Pożądane wszelkie ciało.
20
Poszedł prędko z tej doliny
I od bydła do drużyny,
Chcąc oznajmić, co się stało
Po północy, nim świtało.
Usłyszy ich z aniołami,
25
Krzycząc w polu pod niebami,
[43]
Bieżał do nich już weselszy:
„A zaście tu najmilejszy [2]?
Braciszkowie moi mili!
Nie miałem-ci takiej chwili,
30
Jaka się tej nocy stała,
Z czego ziemia radość brała.
Panna Syna cudownego
Porodziła niebieskiego,
Róża piękna i lilija
35
Zbawiciela nam powija.“
Dziś pasterze wykrzykają.
Piękne głosy wydawają,
Grają w dudki i multanki,
Drudzy czynią wywijanki.
40
Na kolanach osieł z wołem
Klęczy przed Nim, a my kołem
I z muzyką i z pieśniami,
Z aniołami, z pastuszkami
Uderzajmy czołem śmiele,
45
W człowieczym Go widząc ciele,
Żeby przyjął nas do siebie,
A po śmierci stawił w niebie.