Wiem, myśmy pokoleniem nie zdolnem do czynu
I próżno chcielibyśmy podnieść miecz do góry:
Woli naszej zabrakło ognistego płynu
I nie przebijem oka przez zbyt czarne chmury.
Lecz jeżeli osłabła nasza dłoń — to jeszcze
Serce nasze nie zwiędło — myśli nie zamarły —
I mamy wielkich pragnień mimowolne dreszcze
I wielkie marzym boje w naszych snach, choć karły!
Straszliwa żądza cudów piersi nam rozdziera:
Widujem białe orły na chmurach czerwonych —
I krzykiem zmartwychwstania brzmi nam atmosfera
I słyszym dźwięczne echa od kos wyostrzonych.
I w urojeniach naszych błyskają sztylety
I widzim padających w krwi własnej kałuże
Tyranów, którzy dzisiaj bezkarnie — niestety!
Najczerwieńszej krwi naszej wylewają kruże.
Lecz, ach! rzadkie, dziecinne i bezużyteczne
Są tylko nasze czyny — kłamstwo i złudzenie
Działania! Bezpotomne — blade — bezskuteczne
Są dzieła twe, o biedne moje pokolenie!
Bo losem ci przypadła ta żałobna dola,
Żeby spoglądać w siebie i pochłaniać siebie;
I nerwy twe się chwieją, jak arfa Eola
I niewiara w sny własne wiecznie cię kolebie.
Lecz śnij — śnij coraz wyższe cudy — wyższej siły —
I niech twe sny wciąż głębiej, trwalej i wnikliwiej
Wcielają się w twe nerwy, w twoją krew i żyły;
Tą krwią niech się jutrzejsze pokolenie żywi.
Śnij, a synowie twoi przyjdą na tę ziemię
Z tymi snami już we krwi falach nieświadomej,
I będzie to potężne — działające plemię,
W którego sercu żyją utajone gromy.
Nasze sny o tych orłach, kosach i kindżałach
Staną się dla nieb siłą jakąś przyrodzoną,
O której się nie marzy w dziecinnych zapałach,
Lecz która bezustannie porusza nam łono.
Wahania naszej woli w nich się ukołyszą —
Bo to co w nas jest nasze — w nich będzie z za świata;
To, co w nas niepokojem, w nich stanie się ciszą,
A każdy zamiar będzie miał czyn, jako brata!
Tak się pokoleniami odmieniają role:
Gdzie ojcowie marzyli — działać będą syny —
Nam przyszło sądzić siebie i słabą mieć wolę,
Aby ci jako piorun spełniali swe czyny!