Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MIAŁEM JĄ TYLKO JEDNĄ...

Miałem ją tylko jedną na świecie,
Taką serdeczną, taką jedyną,
Była przecudna, jak świeże kwiecie,
Jak te obłoki białe, co płyną
Po niebie w jasne, majowe rano
Nad moją biedną strzechą żytnianą...

Gdy wyszła ze mną nieraz na pole
I swe jedwabne rozplotła włosy,
To się kłaniały przed nią kąkole
I modry chaber i zbożne kłosy,
I cała ziemia moja kochana,
Zda się, zginała przed nią kolana.

A kiedy twarz swą zwróciła białą
I wzrok utkwiła w nieba sklepieniu
To złote słońce się do niej śmiało,
Śląc swe całunki w jasnym promieniu,
I całe niebo patrzyło na nią,
Jakby na jakąś wszechwładną panią.