Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
A CHOCIAŻBYSCIE MI DAWALI...

A chociażbyście mi dawali
Pałac z rubinów i z korali
I płaszcz, perłami bramowany,
To ja potrzykroć jeszcze wolę,
Swoje rodzone, szczere pole,
Gdzie się te żytnie chwieją łany.

Wolę ten ciemny bór świerkowy,
Zielone łąki i dąbrowy,
Stojące w mgieł porannych bieli,
Niż wszystkie skarby tego świata,
Do których wasza myśl wylata
I które posiąść byście chcieli.

Wolę ten cichy plusk mej rzeki,
Smętnych fujarek płacz daleki
I pieśni świerszczów, żab chorały,
Niźli melodye te najczystsze,
Które stworzyli pierwsi mistrze
Dla swojej sławy, swojej chwały.