Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
RÓŻANY GAJ.

Są takie dziwne, obłędne godziny,
Gdy duch, tęsknotą wielką upowity,
Porzuca ziemię, w inne mknąc dziedziny:
W błękitne dale, w rozzłocone świty
I, na zaświatów stanąwszy rubieży,
Znów mocno kocha i znów mocno wierzy.

I cichy, smętny, zadumany staje
Nad jakimś jasnym, srebrnopiennym zdrojem,
Gdzie się po wzgórzach pną różane gaje,
Majestatyczne wielkim swym spokojem,
A nad gajami mgły rozwiewne wiszą
I przestwór dziwną otulają ciszą...

A z onych gajów sennie i powoli
Idzie ku niemu śnieżno-biała Psyche
W przejrzystej szacie, w blasków aureoli,
A z wonnych ust jej płyną słowa ciche
I rozdzwaniają naokół srebrzyściem,
Jak lekkim wiatrem potrącone liście...