Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SYN FILOZOFA.





Z filozofami jest zawsze kłopot... Są oni mrukliwi, lubią spokój i mają żony bardzo gadatliwe i złośliwe, które filozofii nie uznają, a biorąc rzeczy realnie i bez zastrzeżeń, puszczają wodze językowi na pognębienie wszystkiego, co filozofią pachnie — dzieci z takiego małżeństwa są zwykle osłami kwadratowymi, trzymają stronę matki i również złośliwe mają przyzwyczajenia.
Dlaczego tak się dzieje na świecie — żaden jeszcze z filozofów nie odgadł.
Pan Teobald — jeden z takich zaczadzonych jegomościów — siedział wieczorem w pokoju i studjował rozprawę na temat: „Czy warkocz u Chińczyków jest wytworem silnego mózgu?“
Było to zadanie równie ważne, jak i tajemnicze. Panie nasze mają wprawdzie bardzo długie warkocze, ale dowiedzioną jest rzeczą, że tu bezwarunkowo decyduje nie mózg, ale tylko płeć. Chodziło więc panu Teobaldowi o to, dlaczego płeć w Chinach działa na porost włosów zupełnie odwrotnie, jak na przykład we Lwowie.
Nikogo więc nie powinno dziwić, że pan Teobald, cały zagłębiony w swej tak ważnej pracy, pragnął zupełnej ciszy, którą mu zakłócał siedzący obok syn, Franio, przygotowujący się do poprawki z gramatyki polskiej.

∗                    ∗

— Proszę ojca, możebyśmy poszli do kabaretu Ludwikowskiego?
— Nie, synu.