Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech będzie błogosławiony ogonek tytoniowo-kawowy! Chciałem krzyczeć z radości, ale i tak zagłuszyłaby mnie trąba automobilu, który pędząc po nierównym bruku, obryzgał cały nasz ogonek błotem, nie oszczędzając i ogonka kawowego!
Ten wypadek rozweselił wszystkich, bo był sprawiedliwy. Dostało się nam wprawdzie, ale i im także! Więc śmialiśmy się z nich, a oni z nas, — tylko od strony ogonka mięsożernego dochodziły brzydkie przekleństwa, których powtarzać niepodobna!
Gdy zbliżała się chwila otwarcia sklepów, pod którymi wyczekiwaliśmy, zjawili się wiedeńscy policyanci od ogonków, wyrównali pod linię każdy ogonek i porobili należyte odstępy, aż miło było patrzeć...
— A teraz abtreten nach Hause, bo fasungu ne bede, a kafa do Manila ne prychodzila!...
Szmer niezadowolenia rozszedł się w obu ogonkach.
— Nur ruhig, meine Herrschaften!... und Maul halten!
Panna Stefcia zbliżyła się smutna w naszą stronę, moja sąsiadka kiwnęła jej uprzejmie głową, a ja czułem się jak w niebie, że nadarzyła się sposobność zbliżenia się do Stefuni!
Naraz poczułem silne szarpnięcie. To mój przyjaciel ciągnął mnie za rękaw, wołając:
— Chodźno na słówko.
— O co ci chodzi, mój kochany?
— Skąd ty znasz tę pannę?
— To panna z bardzo porządnego ogonka! Na imię jej Stefcia, a za kilka miesięcy — moja żona!...
— Czyś zwarjował, idyoto!... Ta stara żydowica to właścicielka domu rozpusty z ulicy Szpitalnej, a twoja narzeczona, to jej pensyonarka!...
W tej chwili musiała mi pęknąć czaszka, bo padłem bez przytomności w ramiona przyjaciela.
Obudziłem się w łóżku wychudzony, blady i bezsilny. Obok na krześle drzemał mój przyjaciel, w obwisłej dłoni trzymał książeczkę do modlenia. Przy dopalającej się świecy ujrzałem, że odmawiał modlitwę za konających.
— Przyjacielu, co się ze mną stało?