Strona:Zweig - Amok.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mam odejść od Ciebie, skoro Ty odeszłeś odemnie? Nie oskarżam Cię, nie, mój ukochany, nie chcę rzucać mojej nędzy w Twoje wesołe życie. Nie obawiaj się, że będę Cię jeszcze niepokoić — przebacz mi, musiałam wypowiedzieć wszystko w tej chwili, co mi ciążyło na sercu, teraz, kiedy moje dziecko leży tam umarłe i opuszczone. Tylko ten jeden raz musiałam przemówić do Ciebie — potem wracam, znowu milcząca — w ciemność. Ale Ty nie usłyszysz tego krzyku, dopóki, żyję — dopiero po mojej śmierci otrzymasz ten testament odemnie, od kobiety, która Cię bardziej kochała, niż wszystkie inne, a której Ty nigdy nie poznałeś, od kobiety, która zawsze czekała na Ciebie — i której nigdy nie zawołałeś do siebie. Może, może zawołasz mnie teraz, a ja będę Ci niewierną po raz pierwszy, nie usłyszę już Twego głosu po śmierci — nie zostawiam Ci żadnej fotografji, żadnej pamiątki, tak samo, jak Ty mnie nic nie zostawiłeś, nigdy mnie nie poznasz — nigdy! Takim był mój los za życia, niechże nim będzie także i po śmierci. Nie chcę Cię wołać w mojej ostatniej godzinie, odchodzę i nie dowiesz się nigdy ani mojego nazwiska, ani nie zobaczysz mojej twarzy. Umieram lekko, bo Ty nie czujesz tego z oddalenia. Myśl, że śmierć moja mogłaby Ci sprawić przykrość, nie dałaby mi umrzeć.

Nie mogę już dalej pisać... jest mi tak jakoś dziwnie... Wszystkie członki mnie bolą, mam gorączkę... Zdaje mi się, że będę się musiała zaraz położyć. Może to się już niedługo skończy, może raz los się ulituje nademną i nie będę musiała

247