Strona:Zweig - Amok.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z podróży się wraca.
— Tak — odpowiedziałam — wraca się, ale wtedy już się zapomniało.
Musiało być coś osobliwego w moim głosie, czy w sposobie, w jakim to powiedziałam. Bo wstałeś także i popatrzyłaś na mnie ze zdziwieniem i miłością:
— Dobrych rzeczy nie zapomina się — powiedziałeś — Ciebie nigdy nie zapomnę.
Przy tem Twój wzrok zapadł we mnie, jakgdybyś chciał utrwalić sobie mój obraz w pamięci. I podczas kiedy czułam, jak Twój wzrok wchodzi we mnie, szukając, wchłaniając całą moją istotę, wtedy pomyślałam, że nareszcie Twoja ślepota skończyła się, że teraz mnie poznasz... teraz, teraz, dusza moja drgała przy tej myśli.

Ale nie poznałeś mnie. Nie poznałeś mnie, nigdy nie byłam dla Cebie bardziej obca, niż w tej chwili, bo zresztą — nie byłbyś mógł uczynić tego, co w kilka minut potem uczyniłeś. Najpierw ucałowałeś mnie jeszcze raz namiętnie. Musiałam uporządkować sobie włosy, które się zburzyły, i gdy stałam przed zwierciadłem, zobaczyłam w niem — i myślałam, że upadnę ze wstydu i przerażenia! — zobaczyłam, jak wsunąłeś kilka, banknotów do mego zarękawka. Jak nie krzyknąć wtedy, nie uderzyć Cię w twarz?! — Mnie, która Cię kochała od dziecka, matce Twego syna, mnie płaciłaś za tę noc! Byłam dla Ciebie tylko dziewką z Tabarin’u — więcej niczem — zapłaciłeś mnie, zapłaciłeś! Nie wystarczyło, żeś mnie zapomniał, musiałeś mnie jeszcze upokorzyć!

244