Strona:Zweig - Amok.pdf/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnienie osoby, której sobie nie przypominałeś, której nigdy nie poznawałeś, nawet teraz, kiedy Ci była tak bliska, kiedy jej ręka była w Twojej ręce, jej usta na Twoich ustach. Ale było mi miło, że pielęgnowałeś moje kwiaty, w ten sposób w Twojem mieszkaniu istniało przecież tchnienie mojej osoby, mojej miłości.
Wziąłeś mnie w ramiona. Znowu zostałam u Ciebie przez całą, cudowną noc. Ale nawet mnie nagiej także nie poznałeś. Odczuwałam Twoje świadome pieszczoty, widziałam, że Twoja namiętność nie robi różnicy między kochanką a kobietą, sprzedającą się, że oddajesz się cały Twemu pożądaniu z nieograniczoną, szczodrą pełnią Twojej natury. Byłeś taki czuły, delikatny dla mnie, dla mnie, kobiety, zabranej z nocnego lokalu, tak wykwintny w rozkoszy; znowu uczułam, upojona dawnem szczęściem, ową osobliwą dwoistość Twojej natury: duchową namiętność w zmysłowej cielesności. Nigdy nie widziałam w mężczyźnie takiego oddania się chwili, takiej wybuchowości i rozpalenia najwewnętrzniejszej istoty, które — wprawda — gasną potem i giną w nieskończonem, prawie nieludzkiem zapomnieniu. Ale ja także zapomniałam o sobie; kimże byłam teraz w ciemności przy Tobie? Czy byłam owem rozognionem dzieckiem z dawnych lat, czy byłam matką Twojego dziecka, czy byłam obcą?... Ach, jakże podczas tej namiętnej nocy wszystko było mi znane i przeżyte, a znowu tak upajająco nowe! I modliłam się, żeby się ta noc nie skończyła nigdy.

Ale przyszedł ranek, wstaliśmy późno. Zaprosi-

242