Strona:Zweig - Amok.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku. Patrzyłam wgórę, w Twoje okna: tam było światło, tam był Twój dom, tam był mój świat. Przez dwa lata marzyłam o tej chwili... Podczas całego, długiego, mglistego wieczoru stałam pod Twojemi oknami, aż do chwili, kiedy światło zagasło. Dopiero potem poszłam do krewnych, którzy na mnie czekali.

Co wieczór stałam tak przed Twoim domem. Do szóstej byłam zajęta w magazynie. Miałam ciężką, męczącą pracę, która mi jednak sprawiała przyjemność, bo niepokój, połączony z tą pracą, nie dawał mi odczuwać tak boleśnie własnego niepokoju. I gdy tylko żelazne drzwi sklepu zamykały się za mną z trzaskiem, biegłam do mego ukochanego celu. Miałam tylko jedno, jedyne życzenie: raz Cię spotkać, raz Cię zobaczyć, raz tylko móc objąć wzrokiem zdaleka Twoją twarz. Mniejwięcej po tygodniu zdarzyło się nareszcie, że spotkałam Cię właśnie w chwili, kiedy się tego najmniej spodziewałam; podczas kiedy wpatrywałam się jak zwykle w Twoje okna, przeszedłeś wporzek ulicy, idąc do domu. I naraz, jakbym była znowu trzynastoletniem dzieckiem, czułam, jak krew przypływa mi do twarzy, i wbrew wewnętrznemu pragnieniu, tęskniącemu do zobaczenia Twoich oczu, spuściłam głowę i przebiegłam spiesznie, jakby ścigana obok Ciebie. Potem wstydziłam się tej dziecinnej ucieczki, bo teraz mi się stało wszystko jasne: chciałam Cię spotkać, szukałam Cię przecież, chciałam być przez Ciebie poznaną po tylu w tęsknocie przybytych latach, chciałam być przez Ciebie zauważoną, chciałam być przez Ciebie kochaną...

218