Strona:Zweig - Amok.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szyło, niż tragedje Szekspira. I ta przemiana we mnie — pomimo iż, żeby się nie zdradzić, pędzę dalej życie w dawnych kołach towarzyskich — zaczyna stopniowo stawać się przejrzysta. Niektórzy ludzie są naraz serdeczni dla mnie, po raz trzeci w tym tygodniu przyczepił się do mnie jakiś obcy pies na ulicy. A przyjaciele mówią mi z pewną radością, jak komuś, który przeszedł ciężką chorobę, że znajdują, iż odmłodniałem.

Odmłodniałem? Ja sam wiem przecież, że dopiero teraz zaczynam żyć. Jest to wprawdzie ogólne urojenie, że każdy sobie wyobraża, jakoby to wszystko, co przyszło, było zawsze pomyłką i przygotowaniem, i rozumiem dobrze własną zarozumiałość, kiedy próbuję wziąć zimne pióro do ciepłej, żyjącej ręki, i na suchym papierze wypisywać własne, krwią pulsujące dzieje... Ale choćby to było urojenie, które mnie uszczęśliwia, jest to w każdym razie pierwsze uczucie, które mnie uszczęliwia pierwsze, która mi rozgrzało krew i oswobodziło zmysły. I jeśli opisuję tu cud mojego rozbudzenia, to czynię to jedynie dla siebie samego, który to wszystko głębiej rozumie, niż własne słowa są w stanie wyrazić. Nie mówiłem o tem z żadnym z przyjaciół; wiedzą, jak mi dobrze teraz. A gdyby w to moje życie spadło naraz śmierć, i gdyby te katki wpadły kiedyś w obce ręce, to możliwość ta nie przeraża i nie dręczy mnie bynajmniej. Bo kto sam nie zaznał magji podobnej chwili, nie zrozumie jej nigdy, podobnie, jak ja sam nie byłbym przed pół rokiem zrozumiał, iż kilka takich przelotnych i pozornie zaledwie z sobą w

190