Strona:Zweig - Amok.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

popędów. Przytłumione uczucia z dawno zapomnianych, chłopięcych lat odzywały się we mnie, kiedy to nieśmiałe a jednak trwożliwe zmieszane spojrzenie czepiało się tych postaci, wspomnienie tej chwili, kiedy po raz pierwszy szedłem po trzeszczących, wilgotnych schodach za taką istotą — jakgdyby błyskawica rozdarła nocne niebo, ujrzałem znów ostro każdy szczegół owej zapomnianej chwili: płaski oleodruk ponad łóżkiem, amulet, który nosiła na szyji, czułem każde drgnięcie nerwów z owego czasu, dziwny wstręt i pierwszą dumę chłopca. — Wszystko to zafalowało naraz we mnie. Jakieś jasnowidzenie bez miary opanowało mnie nagle i — jakże mam wyrazić to? — zrozumiałem naraz wszystko, co mnie łączyło z temi istotami: właśnie fakt, że były ostatniemi szumowinami życia, a mój instynkt, podniecony już zbrodnią, czuł się głodny włóczęgostwa, tak podobnego do mojego włóczenia się tej nocy. Magnetycznie ciągnęło mnie tam, pugilares z ukradzionemi pieniędzmi palił mnie na piersiach, kiedy czułem tam naprzeciw nareszcie żywe istoty, — coś miękkiego, oddychającego, mówiącego, — które od innych istot, może i ode mnie czegoś żądały, ode mnie, który tylko czekał na to, żeby się oddać, który spalał się w szalonem pożądaniu. I naraz zrozumiałem, że tylko ta gorączka krwi jest raczej najczęściej bojaźnią przed samotnością, przed tą straszną obcością. Przypomniałem sobie, kiedy po raz ostatni doznałem niewyraźnie tego uczucia: było to w Anglji, w Manchester, w jednem z tych stalowych miast, w których na tle ciemnego nieba

168