Strona:Zweig - Amok.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Następnego dnia oświadczył mi na wstępie, że na szczęście może mi zamówić miejsce, coprawda jest to bardzo podła kabina, pod pokładem, w samym środku okrętu. Ale że się już niecierpliwiłem i chciałem jaknajprędzej powrócić do domu, więc nie wahałem się długo i kazałem zamówić sobie to miejsce.
Okazało się, że clerk miał zupełnie dokładne informacje. Okręt był przepełniony, a kabina rzeczywiście podła, mała, prostokątna dziura, wtłoczona w pobliże maszyny, oświetlona jedynie mętnym błyskiem okrągłej szyby okienka.
W zgęstniałem, zduszonem powietrzu czuć było olej i pleśń; nawet na sekundę nie można było uciec przed elektrycznym wentylatorem, podobnym do stalowego nietoperza, który dostał wścieklizny i krążył, brzęcząc, człowiekowi nad głową. Zdołu jęczała i sapała maszyna, jak zdyszany tragarz, noszący węgle bezustannie po tych samych schodach, a zgóry słyszało się bez przerwy kroki przechadzających się po pokładzie. To też uciekłem stamtąd na powietrze po chwili, gdy tylko zdołałem wrzucić mój kuferek w ten stęchły grób z szarych belek: wchodząc na górę, jak ambrę wdychałem słodkawy miękki wiatr, który z lądu wiał ponad falami.

Ale także i na pokładzie ciasnota była i niepokój: migało tylko i trzepotało w powietrzu od ludzi, którzy zdenerwowani wskutek zamknięcia i bezczynności paplali bezustannie i chodzili ciągle tam i napowrót. Rozszczebiotana kokieterja i żarty kobiet, nieustanne krążenie w kółko na ciasnem

8