Strona:Zweig - Amok.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku zapuszczającą się we mnie głęboko, ale potem oczy jej uspokojone odwróciły się odemnie, i po swobodnem, jasnem jej spojrzeniu, po lekkiem, prawie wesołem zwróceniu jej głowy poznałem, że nic więcej o mnie już nie wiedziała, że nasza wspólnota rozpadła się wraz z magiczną ciemnością nocy. Obcy i dalecy byliśmy znowu dla siebie, jak niebo i ziemia. Mówiła dalej do rodziców, poruszała swobodnie dziewiczemi łokciami i wesoło błyszczały jej zęby w uśmiechu między wąskiemi wargami, z których jeszcze przed kilkoma godzinami piłem pragnienie i duszność całego świata.



109