Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

A jednak, pani zabrała Maryjkę z sobą do Warszawy!
Z początku nie było wiadomo, czy żartuje, czy też mówi poważnie. Tak przez całe lato.
Zresztą nikt w to nie wierzył, a nawet dzieci z całego wybrzeża wyśmiewały się z tych maryjczynych nadziei. Ma też kogo pani zabierać ze sobą, owa!
Ale już pod jesień, gdy pani nic, tylko ciągle powtarza, że zabierze — Maryjka nabrała godności i zaczęła miewać spojrzenia wyniosłe i drwiące.
Luna, która pasała dziewięć gęsi na dniestrowym brzegu, trochę się nawet zaniepokoiła.
Bo naprawdę, to właśnie z Luną pani najpierw zaczęła rozmawiać. Rozmowa polegała na tem, że pani mówiła, siedząc na swoim leżaku,