Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śliła się, patrząc na wieko skrzynki. A po chwili powtórzyła słowa proroctwa:
— «Człowiek na długo zostanie w woynie z człowiekiem, która już krwią płynąć nie będzie». — Powiedz, czy tak jest w istocie?
I Krzyś przypomniał sobie to wszystko, co w spadku zostawiła wojna — egoizm wybujały, zachłanną chciwość, okrucieństwo, obojętność wzajemną, najcięższą walkę o chleb — gorszą niż kiedykolwiek — tak, człowiek był jeszcze w wojnie z człowiekiem.
— Ale czy to się kiedy zmieni? — odpowiedział pytaniem. Jakże łatwo przechodził od wiary do zniechęcenia!
— Przecież my nie byliśmy na wojnie — spokojnie rzekła Sylwja. — Będziemy żyli tak, jakgdyby jej nigdy nie było, jakgdyby już nigdy nie miało jej być!
Krzyś zrozumiał, że «my», to znaczy: Młodzi.
— Bardzo dużo zdziałacie, czekając na «trzy srebrne ptaki» — mruknął ze zniecierpliwieniem.
Sylwja wstała i wsunęła starannie do skrytki szkatułkę.
— A ty? — zapytała. — Na nic nie czekasz. Czy «działasz»? Nie, prawda? Mój drogi,