Strona:Zofia Dromlewiczowa - Szalona Jasia.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie lubię, ale do ciebie napiszę, możesz być pewna.
Byłam tego pewna. Siedem lat jakie spędziłam w tym domu przeszły mi całkowicie w towarzystwie Hali. Bawiłyśmy się razem, uczyłyśmy się. Miałyśmy takie same marzenia i nie sprzeczałyśmy się prawie nigdy.
— Czy tylko tobie będzie chciało się pisać?
— Jak możesz tak mówić? — oburzyłam się.
— No tak, nie byłoby w tem nic dziwnego. Nowe życie, nowi ludzie, inna atmosfera.
— Ach tak, więc sądzisz, że to wystarczy, abym zapomniała o tobie.
— Zapomniała nie. Ale żeby nie chciało ci się pisać tak często, jak sobie to teraz wyobrażasz.
— Wstydziłabyś się, Halu.
Lecz Hala nie wstydziła się wcale. Patrzyła na mnie uważnie.
— Jesteś taka wrażliwa, Jasiu, tak łatwo podlegasz wpływom. Nie wiem, może będziesz za kilka miesięcy dziwić się temu, że żyłaś ze mną w przyjaźni. Może wydam ci się niezdarną parafianką, którą wstyd...
— Ależ, Halu, co ty wygadujesz, oszalałaś chyba.
Hala roześmiała się.
— Tak, wygaduję Bóg wie co. Za wcześnie wstałam. To prawda, nie możesz się przecież aż tak zmienić, aby zapomnieć o mnie.