Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie mówiła panie Tomaszu, ale cóż, już po dwóch dniach znudziło jej się to a potem mówiła wprawdzie Tomaszu, ale śmiała się przytem do rozpuku, a to było jeszcze gorsze i przypominało mi, że właściwie chciałaby powiedzieć Tomku. Zwolniłem ją więc z tego ciężkiego obowiązku.
— Czy ty zawsze tak dużo mówisz?
— O tak, zawsze. Najbardziej lubię mówić. Gdy nie mówię, to nudzę się, a nudzić się nie lubię.
— A gdy jesteś sam?
— Nie, wtedy nie mówię, bo lubię mówić a nie słuchać, a w ten sposób musiałbym przecież wysłuchiwać to wszystko, co mówię, czy myślisz, że jest to takie łatwe?
— Wydaje mi się, że jest to dosyć trudne — westchnęła Asia.
— O, przyzwyczaisz się napewno — pocieszył ją Tomek. — Ale czekaj, o czem mówiliśmy?
— O tem, że nie latałeś jeszcze.
Tomkowi się wydało, że usłyszał odcień, jakgdyby tryumfu w jej głosie dodał więc szybko z pewną złośliwością:
— I o tem, że ty obawiałabyś się latać.
— Ja? — roześmiała się Asia.
— No, tak, ty; przecież nie ja. Ja mam zostać