Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niedługo wypuszczą znowu dodatek nadzwyczajny — pocieszał ją Tomek.
Dodatek ukazał się rzeczywiście. Wiadomości jednak zawarte w nim nie były wcale pocieszające.
Wbrew przewidywaniom przepływające okręty nie widziały samolotu. Sygnalizowano natomiast burzę po drodze.
— Ach, Boże, — zawołała Asia — może Janek zmylił drogę.
Tomek poczuł także przerażenie, pragnął jednak uspokoić Asię.
— Jeżeli nawet zmylił to napewno, gdy burza przejdzie, poleci właściwie.
— Ależ Tomku, czy nie rozumiesz tego, że może wtedy zabraknąć benzyny.
Tomek rozumiał to świetnie, udawał jednak beztroskę i spokój.
— Jestem pewny, że wszystko pójdzie dobrze. Napewno lada chwila zatelefonują nam z redakcji, że mają wiadomość.
W redakcji bowiem „Kurjera“ obiecano panu Mirskiemu, że natychmiast zatelefonują, jeżeli nadejdzie jakakolwiek wiadomość. Minęła jednak godzina jedna, potem druga, a żadnej wiadomości nie było.