Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Antoś roześmiał się.
— Tak, to prawda, że Karolinka jest niezwykle rozsądną dziewczyną, nie ubliżając tu obecnej Jance.
— Och, możecie mówić, co wam się podoba, nie krępując się! — zauważyła Janka obojętnie. — Wasz sąd nie wzrusza mnie tak dalece.
— Ale też przyznajesz, że Karolinka nie jest zwykłą sobie dziewczyną.
— Naturalnie, że przyznaję; jest wyjątkowo miła, sympatyczna, mądra i co tylko chcecie, a najlepszy daje dowód swej mądrości tem, że pomimo waszego nadskakiwania, przyjaźni się ze mną, a nie z wami.
— O, nie przesadzaj! — zawołali obaj chłopcy, urażeni tem oświadczeniem do głębi.
— Może jesteście innego zdania?
— Naturalnie, — oświadczył oburzony Antoś, przejaźni się napozór z tobą, bo jesteś także dziewczyną, ale gdy tylko ma jakieś zmartwienie, to mnie się wyspowiada, a nie tobie.
— Przedewszystkiem tak nie jest, a poza tem Karolinka wie, że ja nie lubię roztkliwiać się, ty zaś wzdychasz, jak miech kowalski, przy każdej okazji.