Przejdź do zawartości

Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ PIERWSZY.

Leżeli we trójkę nad brzegiem rzeki i rozmawiali o Hausnerze. Co też myślał, co czuł, gdy znalazł się bezradny i samotny wśród obojętnych fal? Czy przypuszczał, że jednak zostanie w ostatniej chwili uratowany, że ujrzy jeszcze ziemię i bliskich ludzi? Czy żałował swego czynu? Czy odważy się kiedykolwiek jeszcze na podobne przedsięwzięcie?
— Jabym już potem wszystkiem nie poleciała, — przyznała się Janka, przesypując piasek z jednej ręki do drugiej.
Ludwik uśmiechnął się lekceważąco.
— Naturalnie, widać jednak zaraz, że jesteś dziewczyna.
— A cóż to ma wspólnego? — oburzyła się Janka.
— Jednak dziewczynę łatwiej tchórz oblatuje, — stwierdził Ludwik.