Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pojedziemy, panno Anno?
— Powiedziałam przecież, gdybyś był grzecznym chłopcem.
— Dobrze już nie powiem nikomu, że pani wyjeżdża, gdzieś na spacer na całe pół dnia.
— Jasiu!
— A to dopiero! Ma z nim utrapienie — wyraził Antoś głośno myśl wszystkich słuchaczy tej rozmowy.
— Przecież pani chciała, abym był grzeczny — powiedział Jaś tak słodkim głosem, że niewiadomo było, czy myśłi tak, jak mówi, czy szykuje nową a przykrą niespodziankę.
— Gdybyś był naprawdę grzeczny tobyś wiedział dobrze, co należy mówić, a czego nie należy.
— Panno Anno, ja już będę ideałem.
— A cóż porabia Karolinka? — Nie wiem.
— Może znowu biega w spodniach po okolicy.
— Może — powiedział Jaś tajemniczo.
— Zwarjowana jest ta dziewczyna.
— Karolinka nie jest warjowana — wrzasnął nagle Jaś z całej siły.
— Dlaczego tak krzyczysz, uspokój się natychmiast.