Przejdź do zawartości

Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To prawda. Jabym strasznie chciała polecieć sama.
— Nie bałabyś się?
— Nie, postanowiłam już sobie oddawna, że zapiszę się do szkoły lotniczej.
Jakoś nie boję się wcale.
— A widzisz, mówiłeś, że dziewczyny się boją — przypomniała Janka Ludwikowi.
— Wyjątek stanowi potwierdzenie reguły — oznajmił poważnie Ludwik, mimo to powtórzył pytanie.
— Pomyśl, Karolinko, sama jedna zawieszona między życiem, a śmiercią, jak piszą gazety. Nie bałabyś się?
— Możebym się trochę bała — przyznała Karolinka — ale mimo to poleciałabym. To musi być szalona przyjemność módz pokonać to wszystko co dla innych jest przeszkodą nie do pokonania, poczuć się wolną, niezależną od niczego, no poprostu poczuć się naprawdę bohaterką.
— Tak bardzo ci na tem zależy?
— Nie wiem, czy mi zależy. Ale jednak nie chciałabym żyć, tak jakoś bez żadnego znaczenia, bez dokonania rzeczy wielkiej.
— Wiedziałem, że tak odpowiesz, — powie-