Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rat, — zauważył Ludwik, lecz dziewczynki nie zwróciły na tę cichą złośliwość uwagi.
— Nie wzięłaś go teraz?
— Nie, nie pomyślałam o tem.
— Szkoda. Moglibyśmy sfotografować się na mostku.
— Nowa serja fotografji z pałacu, — oznajmił Antoś.
— Ale wiesz co, — zaproponowała Karolinka, — zrobimy sobie takie fotografje, jak z kina. Ułożymy specjalne sceny, to może być zajmujące.
— Naprzykład: Karolinka z pałacu, jako obdarty chłopak w łódce, — zaproponował Antoś.
— Nie, to za mało, ale naprzykład ja będę tonąć, a ty mnie ratujesz, wyciągasz mnie za włosy, Janka sfotografuje taką scenę i nazwiemy ją „Ocalona“. Albo, siedzimy w aucie, przy kierownicy, przed nami meta, napis „Zwycięscy“, że niby na wyścigach przyjechaliśmy pierwsi.
— Miałaś nam pokazać auto, — przypomniał Ludwik, który od wszelkich „niby“, wolał rzeczywistość.
— Idziemy w stronę garażu.
— Ale wiesz co, — przypomniała sobie Karo-