Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludwik zmarszczył brwi, lecz nie odpowiedział.
— Kartkę włożyłem do książki. Wtedy wbiegł Jaś i prosił, abym mu pokazał jakąś sztukę na rowerze. Poszedłem z nim, a o książce zapomniałem. Zostawiłem ją na stole.
— Mam nadzieję, że potem przypomniałeś sobie.
— Naturalnie, jak tylko pokazałaś kartkę, zaraz przypomniałem sobie.
— I nie uważałeś za stosowne nic nam powiedzieć?
— Chciałem nawet w pierwszej chwili, ale widziałem jak się przejmujesz, jak wszyscy chętnie szukają, jak Ludwik zabrał się do rozwiązywania klucza i nie chciałem wam psuć zabawy.
— Wolałeś nas oszukiwać?
— To wcale nie było oszustwem, skoro należało do naszych celów poszukiwanie przygody, a tyś sama niejednokrotnie mówiła, że cieszy cię sam fakt tajemnicy, sama możność dążenia do czegoś, mówiłaś przecież.
— Mówiłam, bo nie wiedziałam, że mnie okłamujesz i wyśmiewasz się ze mnie.
— Wcale się z ciebie nie wyśmiewałem, — pokornie odpowiedział Antoś, — chciałem ci nawet