Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak ludzie są strasznie niespostrzegawczy — zauważyła Janka z westchnieniem.
— Martwi mnie jednak, że te poszukiwania trwają tak długo.
— Może nic nie znajdziemy?
— Ja też tak myślę, ale szkoda mi tego zaciekawienia, tych poszukiwań.
— Któż mógł schować skarb? — dziwiła się Janka, — któż mógł napisać tę kartkę?
— Prawdopodobnie jakiś mój przodek. Właśnie o tem myślę bardzo często.
— Przed kim go ukrył, dlaczego nie powiedział nikomu, przecież tej kartki mogłam również dobrze nie znaleść nigdy, tak samo, iak nie znalazł jej mój ojciec i dziadek, a może i ludzie, którzy dawniej żyli.
— Nie, Ludwik mówi, że pismo wskazuje na nie tak dawne pochodzenie.
— Ale mogłam jej nigdy nie znaleść, nikt by się o tem nie dowiedział. A poza tem jeżeli już zostawiał jakieś wskazówki, to dlaczego nie napisał wprost: skarb znajduje się tu i tu, wchodzi się tam tak, a nie inaczej. Przecież ta karteczka wystarczy tak samo, aby rozpocząć poszukiwania.
— Tak, ale przewidywał widocznie, że będzie