Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, to zupełnie co innego! — zmienił ton na poważny Ludwik.
— Więc uważasz, Jasiu, że to znaczy ukrycie skarbu?
— Wiem, że tak jest! — oświadczył Jaś z największą powagą.
— W takim razie trzeba odcyfrować klucz.
— Próbowaliśmy już, ale nam się nie udało.
— Zaraz, Antek jest przecież specjalistą do tych rzeczy. Chodź, Antosiu.
Obaj chłopcy usiedli obok siebie. Karolinka opowiadała tymczasem Jance szeptem o wrażeniu jakie wywarła na niej znaleziona karteczka. Jaś pochylił się nad Antosiem.
Praca odcyfrowania trwała dosyć długo. Wreszcie usłyszały głos Ludwika:
— Ach, już mam.
— Przeczytałeś?
— Jeszcze nie, ale już wiem na czem klucz polega. Litera wskazuje od której litery trzeba liczyć wstecz, cyfra ile liter trzeba przejść wstecz. I odwrotnie niekiedy, nie wstecz, a naprzód, o już wiem, dwa razy wstecz, raz naprzód.
Praca chłopców trwała aż do podwieczorku.