Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Karolinka zawahała się.
— Widzisz chciałabym powiedzieć o tem Jance.
— No, dobrze — zgodził się niezbyt chętnie Antoś. — Ja też uważam, że powinniśmy im powiedzieć. Obawiam się wprawdzie krytyki Janki, a Ludwik pewnie powie, że to dziecinada.
— Ludwik narysuje nam nasz znak — powiedziała Karolinka zamyślona.
— Wiedziałem, że ty zabierzesz się do tego odrazu na poważnie, — ucieszył się Antoś.
— Musimy także prowadzić protokuły.
— Będziesz je pisać, Karolinko?
— Nie, chyba Janka, ona jest o wiele porządniejsza odemnie i pisze o wiele wyraźniej.
— Myślisz?
— Tak, napewno, — odpowiedziała Karolinka tonem nie dopuszczającym do zwątpienia.
Antoś umilkł przeto, pomimo, że wolałby, aby Karolinka pisała protokuły. Lubił bardzo Jankę, lecz było ona jego bliską kuzynką, więc traktował ją jak siostrę, a mimowoli najbliższe rodzeństwo traktują chłopcy przeważnie z lekceważeniem.
— Mam nawet taki gruby kajet, — przypomniała sobie Karolinka, — przyniosę go jutro, wspa-